Ostatnio podczas jednego z zabiegów przyszło mi do głowy takie fajne porównanie – że związek jest jak blat stołu, gdzie każdy z partnerów to para nóg od tego stołu.
I teraz chodzi o to, że jeśli ten stół ma działać tak jak trzeba czyli być prosty i niechwiejny – oboje muszą stać prosto, dumnie, silnie i niezależnie od siebie. Jeśli jedna osoba ulega drugiej, zamiast budować siebie, zajmuje się bardziej drugą osobą – no to mamy krótkie i długie nogi od stołu, a całości brakuje równowagi.
Jeśli choć jedna z osób traktuje sam związek za ważniejszy od siebie, to inwestuje całą energię w blat, a zapomina o nogach, które są fundamentem. Stół jest chwiejny i może w każdej chwili runąć.
Wy jako jednostki, niezależne jednostki – jesteście ważnymi fundamentami związków, które tworzycie. I w dobrym związku właśnie tak to działa – z dwóch porządnych podstaw powstaje solidna, wspólna przestrzeń.
Można być z kimś, tworzyć coś wspólnego, ale jednocześnie budować swoją niezależność, moc i wolność. O to chodzi, żeby oboje partnerów sobie wzrastało, niezależnie od siebie, ale jednak w podobnym tempie i kierunku, bo inaczej ten blat stołu się rozjedzie i wszystko runie.
Kluczem do tego wszystkiego jest harmonia – to ona jest spoiwem dla tych dwóch niezależnych indywidualności. To ona sprawia, że mimo tej wolności i niezależności, wszystko ze sobą świetnie współgra, uzupełnia się i wspiera się nawzajem.
Komentarze są zamknięte.