Bywa, że niektórzy ludzie rozdzielają duchowość od „przyziemnych” spraw i popadają w wewnętrzny konflikt. Skupiają się na Bogu, oświeceniu i wszelkich duchowych aspektach życia, jednocześnie zaniedbując typowo materialne sprawy. I choć pewnie od czasu do czasu poczują coś wspaniałego, to ich życie jako takie pozostawia wiele do życzenia.

Oni wiedzą przecież, że skupienie na pieniądzach, seksie czy inny materialnych uciechach szczęścia i spełnienia nie da. Samo w sobie rzeczywiście wiążę się z pustką, ale tylko wtedy gdy to wszystko pozbawione jest Boga.

Trzeba jednak wiedzieć, że skupienie się tylko na sprawach niematerialnych, gdy przejawiamy się jako istota materialna, prowadzi tak samo do nieszczęścia.

Nie można przeskakiwać na siłę etapów swojego rozwoju i udawać, że się przejawia coś, do czego się zwyczajnie jeszcze nie dojrzało.

Żeby w ogóle dojść do momentu w którym rzeczywiście jesteśmy niezależni od zaspokajania materialnych potrzeb, w którym one nie są dla nas aż tak ważne – trzeba sobie wpierw pozwolić na zaspokojenie ich chociaż w jakiejś części. Na tyle, aby zrobiło się miejsce na coś więcej.

Dopóki żyjemy w poczuciu mocnego niezaspokojenia (a odpychanie i tłumienie swoich potrzeb tylko będzie je wzmacniać), to wewnątrz mocno się ściskamy i nie pozwalamy na swobodny przepływ Boskich energii. W takich warunkach nie nauczymy się luzu, dystansu czy wolności w stosunku do tego wszystkiego.

Wystarczy, że te negatywne i szkodliwe potrzeby sobie odpuszczamy i uczymy podświadomość że jest coś lepszego. Pozwólmy więc podświadomości zaspokoić chociaż te potrzeby, które można zaspokoić w pozytywny i korzystny sposób (zresztą to jest właśnie to coś lepszego, czego potrzebujemy w zamian za negatywne potrzeby). Tam wszędzie też można odnaleźć przejawy Boga – w zarabianiu, w seksie, w ciekawym hobby, w podróżowaniu.

Zaspokajając pozytywne potrzeby może dużo bardziej poznać siebie i Boga niż uciekając przed wszystkim do jaskini i tylko medytując. To drugie zazwyczaj robią ci, którzy deklarują chęć oświecenia czy samopoznania, a tak naprawdę uciekają przed prawdziwymi wyzwaniami i konfrontacjami, które nigdzie nie będą tak dosadne i namacalne jak w świecie materialnym i jego przejawach :)

Dlatego tak ważna jest droga złotego środka – pozwalanie sobie i na typowo duchowe sprawy, i na typowo materialne jednocześnie. Wtedy damy sobie szansę zauważyć, że materia jest niczym więcej jak kolejnym przejawem ducha i w żaden sposób od duchowości nie jest oderwana :)

Wtedy już jest prosta droga do tego, żeby zamiast rozdzielać duchowe – materialne, tylko raczej wybierać między tym co jest Boskie, a tym co z Boskością stoi w sprzeczności.

Komentarze są zamknięte.