Tak sobie myślę, że często nie doceniamy tego jak OGROMNY wpływ na wszystkie nasze kreacje ma to, co się nam „mieści w głowie”, jakie mamy nie tylko nasze wyobrażenia, ale też jakie mamy podejście do tych wyobrażeń i pracy z nimi.

Mogę spotkać dwie osoby z podobnym pakietem obciążeń do przepracowania, ale jedna z nich będzie przekonana o tym, że ma „ogrom pracy przed sobą”, a druga jest nastawiona na to, że będzie „szybko puszczać”. I mimo, że teoretycznie mają tą samą pracę do zrobienia – ten pierwszy człowiek będzie latami grzebać w swoich obciążeniach, a ten drugi będzie już daleko przed nim.

Pamiętam też jak na początkach swojej pracy nad sobą czytałem te wszystkie amerykańskie książki o prawie przyciągania i tego typu konceptach. Uderzały mnie te wszystkie przykłady ludzi, którzy afirmowali sobie związek, a tydzień później dosłownie wpadali na kogoś. U nich to wszystko leciało tak szybko, tak lekko. Ja przewalałem swoje wzorce 4 lata, nim spotkałem swój ideał! :D

Ja tu widzę różnicę w mentalności na poziomie podstawowego postrzegania świata. Stereotypowy Amerykanin ma bardziej prostolinijne myślenie niż typowy Polak, co my często cynicznie nazywamy prostactwem czy głupotą, ale wydaje mi się, że mimo wszystko jest w nich po prostu więcej takiej Boskiej prostoty. My zaś żyjemy w mentalności ciężkiej pracy, niemocy i kombinowania. I jeszcze jesteśmy z tego dumni, że jacy my jesteśmy pracowici i zaradni. Jak sobie radzimy z trudami. „A taki Amerykanin to by zginął w naszym kraju, hehe”.

A to wszystko się przedkłada na rozwój duchowy.

Nasze społeczeństwo wietrzy podstęp zawsze tam, gdzie coś jest zbyt piękne i proste, żeby było prawdziwe :) I jak ktoś żył całe życie w tej ciężkości, niemocy i smutku, to mu się w głowie nie mieści że tak po prostu już teraz mógłby pokochać siebie, czuć się dobrze ze sobą, cieszyć się życiem.

A gdzie tam. No przecież jest taka dłuuuuuga lista powodów, dla których on nie może. I jak się nawet zdecyduje że będzie do tego dążyć to na zasadzie przepracowania całej tej długiej listy, punkt po punkcie. I dopiero wtedy sobie pozwoli na miłość i szczęście i inne fajne rzeczy.

Pozwolenie sobie na dobre samopoczucie, na wzbudzanie pozytywnych uczuć czy uwalnianie się od ograniczeń mentalnych w kreacji to jeszcze nie jest myślenie życzeniowe, którego tak wiele osób się boi. Albo w które uciekają ci, którzy już nie mają siły na walkę z tym wszystkim, co wydaje im się że muszą przejść.

Oczywiście, że obciążenia magicznie nie znikną i sporą część z nich trzeba w taki czy inny sposób przepracować. To nie znaczy jednak, że musicie sobie stawiać ograniczenia typu:
* tego jeszcze nie mogę osiągnąć
* tak się nie mogę już czuć
* to jest dla mnie za dużo, żebym miał tyle dostać
* takie rzeczy się nie dzieją, innym też się nie udało

Nawet mając słabości, ograniczenia i negatywne wzorce możecie jednocześnie osiągać bardzo dużo. To co świadomie podtrzymujecie jest dużo ważniejsze i silniejsze niż to co ma podświadomość, pod warunkiem że jest to szczere i pielęgnujecie to cały czas, a nie tylko od święta! Podświadomość zastąpi stare programy nowymi, jeśli świadomość będzie je przez dłuższy czas trzymała.

Co to znaczy w praktyce? Ano tyle, że jeśli pozwolicie sobie już teraz na dobre samopoczucie, wbrew wszelkim zakazom i oporom i utrzymacie to przez dłuższy czas, to stanie się to Waszą normą. Wyprze to stare, sprzeczne wzorce, ale tylko pod warunkiem, że to utrzymacie, co będzie dowodem na to, że NOWE jest ważniejsze dla Was od STAREGO.

A jak po raz kolejny negujecie swoją możliwość czucia się dobrze z powodu tego i tamtego, to tylko utwierdzacie podświadomość w przekonaniu, że rzeczywiście jest to słuszne podejście.

Ja wierzę w to, że człowiek może w dowolnym momencie wykreować nawet własne, bogate mieszkanie – tylko że to będzie proces. Ten człowiek musiałby utrzymać w sobie PEWNOŚĆ, że ta kreacja dzieje się naprawdę. Musiałby utrzymywać tak długo, aż zniknęłyby wszystkie opory, co mogłoby trwać i zapewne mimo wszystko wymagać jakieś pracy z co cięższymi obciążeniami (ale nie wszystkimi!). Gdybyście jednak wzbudzili w sobie to uczucie i utrzymali je z całą wewnętrzną determinacją, jaką macie – osiągnęlibyście to zdecydowanie dużo, dużo szybciej niż po prostu orząc swoje wzorce :)

TO SERCE MA WAM MÓWIĆ CO JEST DLA WAS, A NIE UMYSŁ O TYM, CO NIE JEST DLA WAS!

Komentarze są zamknięte.