Dziś chciałbym byście zatrzymali się na chwilę i przyjrzeli swojemu życiu.

Jak wygląda Wasz typowy dzień? Co robicie w wolnym czasie? W co się angażujecie? Jakie macie cele i ile czasu i energii poświęcacie na ich realizacje? Jakie samopoczucie macie zazwyczaj w taki zwykły, przeciętny dzień? Jakie jest Wasze nastawienie do siebie, do świata, do ludzi? Jak często uciekacie od siebie w nieprzytomność? (np. alkohol, przymulanie przy tv albo komputerze, spanie)

Teraz powiedzcie sobie głośno „moje życie jest moją pasją!”

Na ile to rezonuje z odpowiedziami na wcześniejsze pytania?

Niezależnie od tego jak daleko jesteście od tego uczucia, dla każdego z Was jest to możliwe, aby je czuć na co dzień.

O jakie tematy warto zadbać, aby do tego dojść? Z takich ważniejszych to przede wszystkim:
* poczucie bezpieczeństwa i niewinności
* samoocena – miłość do siebie oraz czucie i przejawianie swojej wartości w świecie
* poczucie sensu istnienia oraz zadowolenie z życia
* odkrycie i przejawianie wewnętrznej mocy

Pozostałe tematy powinny wychodzić naturalnie przy okazji pracy nad tymi fundamentami.

Niezależnie od tego na jakim etapie jesteście i z czym teraz pracujecie są pewne rzeczy, które mogą Was zbliżyć do realizowania życia jako pasji mimo różnych obciążeń i ograniczeń.

Tu i teraz macie moc wpływania na swoje nastawienie, samopoczucie, na to jak spędzacie czas i co ze sobą robicie. Niezależnie od tego w jakim momencie Waszego rozwoju się znajdujecie i jakie macie jeszcze obciążenia – możecie wprowadzić wiele pozytywnych zmian w Waszych życiach!

Jeśli chcecie żeby życie było Waszą pasją, a nie nudną i męczącą wegetacją to zacznijcie żyć w taki sposób, który to odzwierciedla! Przestańcie odkładać zmiany na świętego nigdy. Zacznijcie robić coś ciekawego, przyjemnego, budującego ograniczając czas na otępiające i nic nie wnoszące rozrywki.

Jeśli macie jakieś ważne cele to realizujcie je – tu i teraz, zróbcie cokolwiek co Was zbliży chociaż o milimetr do upragnionego celu. Ten pierwszy kroczek przybliży Was do kolejnych, jeśli nawet teraz to się wydaje odległe i niemożliwe do realizacji. Jak wydaje się, Wam że nie da się na tu i teraz nic zrobić, żeby zbliżyć do danego celu to powiem Wam że się mylicie – zawsze bowiem można chociażby modlić się. Modlić się tak długo i wytrwale, aż się coś realnie nie ruszy do przodu.

Zawsze się da COŚ robić, aby się zbliżać do realizacji Waszych najpiękniejszych marzeń i celów. Nawet jak od rana do wieczora zaharowujecie się to pomódlcie się pod prysznicem czy kładąc się spać. To nie ważne jakimi słowami – róbcie to tak jak umiecie i proście o to, czego Wam brakuje (czas, środki, moc, cokolwiek).

Nigdy nie mówcie, że „nic nie da się zrobić”. Zawsze da się zrobić COŚ. Nie zawsze jest to takie rozwiązanie na jakie się nastawiacie, ale Bóg zna wyjścia z każdej sytuacji, zgodne z Waszymi realnymi możliwościami na dany moment.

Jeśli nie robicie nic, aby realizować swoje cele to na co czekacie? Aż życie przeminie? Chcecie je tylko bezpiecznie przeżyć i „mieć z głowy”? Jak to życie się skończy to będzie kolejne i kolejne. Jak długo można tak męczyć, wegetować „byle do jutra, byle do weekendu, byle do emerytury, byle do śmierci”?

Bierność to stagnacja, a to są energie bliskie energiom śmierci. Bierna wegetacja to śmierć za życia.

Nie chodzi teraz o to, aby dostać nerwicy, że „O boże, ja muszę teraz robić tyle rzeczy bo umieram za życia!” :D Spokojnie. Zmiany można wprowadzać powoli, małymi kroczkami. Możecie zacząć od konstruktywnego kwadransa dziennie, a to będzie już dobry początek. Zawsze uwzględniajcie Wasze realne możliwości, nie przeciążajcie siebie.

Po prostu przyjrzyjcie się sobie, odpowiedzcie sobie jeszcze raz na pytania z początku wpisu. Zadajcie sobie teraz pytania: Czy mogę coś zmienić? Czy mogę coś robić lepiej? Czy mogę podnieść jakość tych doświadczeń już teraz?

Jeszcze odnoście naszych celów – mamy tendencje do mówienia o tym, że nasze cele są dla nas ważne (skoro są naszymi celami…), ale tak naprawdę przyjrzenie się temu co robimy z naszym czasem pokazuje, ile jest w tym prawdy.

Nie raz sam tak miałem, że niby coś bardzo chciałem zmienić i wiedziałem, że jeśli poświęcę trochę czasu na np. modlitwy i wizualizacje to przyspieszę osiągnięcie tego celu. Naprawdę czułem że mam w sobie taką moc, aby się zbliżyć do tego celu, ale czas mijał, a ja się nie mogłem za to zabrać. Miałem czas i możliwości, wystarczyło tylko usiąść i po prostu to zrobić.

Kilka tygodni później coś mi wywalało, że kurczę czemu ten temat tak opornie idzie i nadal nie mam efektów. Czemu inni mogą, a ja nie? Przyjrzałem się jednak temu co robiłem w tym kierunku i co prawda podstawowe rzeczy robiłem, ale z nastawieniem na minimum – byleby zrobić dzienną dawkę „obowiązków” i można wracać do wesołej wegetacji i marnowania czasu. Ani razu nie usiadłem do tych dodatkowych wizualizacji, które sobie zaplanowałem. Ani razu przez kilka tygodni, a miałem mnóstwo czasu!

Pomyślałem sobie – „Czym jest ten mój cel? Czy to tylko coś do odwalenia czy moje życiowe marzenie? Jeśli to jest moje marzenie to pora zacząć to traktować poważnie”.

Jeśli chce realizować swoje pasje to niech już sam proces dążenia do tego będzie pełen pasji i zaangażowania.

Szkoda mi czasu na ucieczkę od trudnych konfrontacji czy negowanie możliwości realizacji pewnych rzeczy. Chcę, żeby moje życie było przejawem moich pasji. Chcę się angażować, ufać, działać, być w tym wszystkim. Chcę z każdego dnia mojego życia wyciskać tyle dobrego, ile się da. Chcę zasypiać każdego dnia z poczuciem, że wykorzystałem ten dzień w pełni.

Moment zmiany jest tu i teraz. W każdej chwili możecie pracować nad zmianą nawyków i nastawień. Byleby tylko bez autopresji i wymuszeń. Pasja to też dobra zabawa i radość. Nie macie się zajeżdżać, tylko odkrywać radosną i satysfakcjonującą stronę Waszej egzystencji :)

Komentarze są zamknięte.