Obsesja na punkcie negatywnych myśli czyli duchowa nerwica.

Dzisiaj chciałbym napisać o bardzo ważnej sprawie, o pułapce w którą wpadają nie tylko początkujący rozwojowcy, ale również ci bardziej doświadczeni.

Wszędzie wokół trafiamy na hasła nawołujące do pozytywnego myślenia i nastawienia czy całe artykuły mówiące o wyniszczającym wpływie negatywnych emocji i myśli. Jak ktoś się interesuje tego typu tematyką, to siłą rzeczy co po chwilę mu podobne treści wyskakują.

No i wszystko byłoby super, gdyby nie dwa czynniki.

Po pierwsze – jest od jakiegoś czasu moda na zdrowy tryb życia i rozwój osobisty więc co kawałek mamy coachów, trenerów rozwoju osobistego i tego typu wynalazki, którzy nawołują: weź się w garść, zrób to i tamto, myśl tak, a nie inaczej!

Po drugie – mamy mnóstwo spłycania tematyki rozwojowej, postrzegania pewnych rzeczy zero-jedynkowo. Łatwo jest napisać „wybieraj pozytywne myśli, kochaj siebie, negatywne myśli to choroba, itp. itd.” Tego typu teksty to żadna wielka filozofia. Praktycznie każdy może to napisać nawet bez większego zrozumienia tematu, więc w efekcie mamy ogromny zalew takich tekstów, obrazków motywacyjnych czy poruszających filmków.

Nie mówię, że to coś złego. Widzę jednak jakie są tego efekty. W momencie gdy jest tak duża moda na pewne rzeczy – internet jest zalewany banałami, które mają nabijać wyświetlenia, dzięki czemu ktoś zarobi na reklamie czy sprzedaży jakiegoś produktu. I te oklepane banały, powtarzane dziesiątki, setki i tysiące razy działają podobnie jak afirmacje czy reklamy telewizyjne – wpływają na nasze postrzeganie pewnych spraw.

Zalew płytkiego podejścia do rozwoju sprawia, że dużo ludzi uczy się płytkiego podejścia do pracy nad sobą. Jednym z najczęstszych efektów jest wspomniana na początku nerwica rozwojowa.

Wymienię kilka rzeczy z którymi się najczęściej spotykam, a które wyniszczają ludzi pracujących nad sobą:
– przebaczanie na siłę bez wcześniejszego pozwolenia sobie na złość, nienawiść i inne „plugawe” emocje.
– brak akceptacji dla swojej ciemnej strony
– lęk przed czuciem negatywnych emocji
– przekonanie że na pewnym etapie rozwoju już się nie robi, nie doświadcza czy nie ma w sobie pewnych rzeczy
– presja, że nie powinno się już czegoś robić czy czuć, a nadal to czujemy czy robimy – w efekcie poczucie winy, złość, żal
– zabranianie sobie rzeczy na które mamy ochotę, bo nie powinno się, bo to odciąga mnie od oświecenia, bo to nie jest duchowe

To jest smutne, że takie pozytywne i ładne treści popychają ludzi do gwałcenia, niszczenia i zdeptywania swojej własnej wartości presjami, zastraszaniem i zakazami.

Nie można iść na skróty. Nie można się żywić tylko treściami, które tak naprawdę są takimi prostymi skrótami Boskiej Mądrości, bo to droga do nerwicy.

Spotykam czasami ludzi, którzy mówią o pracy nad sobą, o jakimś dążeniu do miłości, a ich praca z podświadomością wygląda tak jakby ją chcieli wrzucić do specjalnego obozu pracy, gdzie będą ją zamęczać aż nie wymięknie…

Chłosta za negatywne myśli, przypalanie za poddanie się słabościom, tydzień izolatki za zrobienie czegoś szkodliwego dla siebie.

A wszystko dlatego, bo przecież TRZEBA myśleć pozytywnie, MUSZĘ przebaczyć, bo DOSTANĘ RAKA i sam sobie SZKODZĘ. Negatywne myśli mnie ZATRUWAJĄ, więc MUSZĘ się ich POZBYĆ. MUSZĘ sobie zrobić zabieg i KONIECZNIE się od tego UWOLNIĆ.

Toż to najzwyklejsze w świecie szaleństwo!

To nie jest bezpośredni efekt tych wszystkich artykułów i światłych rad. To jest efekt tego, że ludzie którzy są bombardowani tym z lewej i prawej, gdzie wszystko jest przedstawione jakby to było takie proste i oczywiste – zauważają że oni tak nie potrafią. Co po chwilę dostają informacje „kochaj, odpuść, akceptuj, przebacz, zmień”, ale mało kto zadaje sobie trud, żeby pokazać jak to naprawdę osiągnąć! Ci ludzie chcą to przejawiać, ale nie potrafią ze względu na ich obciążenia.

I właśnie ta niespełniona chęć i bezsilność w tym wszystkim rodzi nerwicę. Sprawy nie ułatwiają te banalne i uproszczone rady, które może i działają, ale dla ludzi którzy już mają wiele rzeczy poukładane.

Jeśli widzicie że macie w sobie coś z opisanych tutaj wzorców to zastanówcie się nad tym, po co pracujecie nad sobą.

Jeśli chcecie być szczęśliwi i spełnieni, chcecie być zdrowi i czuć się dobrze ze sobą, to przede wszystkim nie róbcie tego, co stoi w sprzeczności z tym wszystkim. Nie katujcie się.

Macie prawo sobie nie radzić, macie prawo nie widzieć i nie umieć. Macie prawo popełniać błędy, macie prawo sobie odpuścić albo zrobić coś głupiego. Macie prawo się wkurzać, czuć nienawiść, a nawet mieć chęć rozsmarować czyjąś twarz kamieniem (tylko nie róbcie tego :D). Macie prawo czuć i myśleć rzeczy złe, obrzydliwe, perwersyjne, wulgarne i niesmaczne. Macie prawo zachowywać się jak ostatnie gnidy, wkurzać się i wyzywać wszystkich wokół. Wszystko co robicie i tak ma swoje konsekwencje, więc nie ma powodu, aby dokładać do tego dodatkowe kary – to samo w sobie nie pomoże z tego wyjść, a wręcz przeciwnie.

Akceptacja jest fundamentem uwolnienia.

Do wszystkiego trzeba dojrzeć. Jeśli chcecie kogoś nienawidzić to nie przebaczajcie na siłę, „bo tak trzeba”. Popracujcie nad sobą, nad swoją samooceną, nad tym co na teraz czujecie, a odpowiednia dojrzałość do przebaczenia przyjdzie we właściwym czasie. I wtedy przebaczycie tak naprawdę, w pełni i bez gwałtu na swoich uczuciach i potrzebach.

Jak przestaniecie się tak spinać i szarpać z tą całą pracą nad sobą, to zauważycie że można mieć z tych procesów naprawdę dużo przyjemności i zabawy, a ponadto przestaniecie się bać swoich obciążeń i mrocznych stron.

Negatywne emocje i myśli sobie po prostu są. Nie trzeba z nimi walczyć, nie trzeba ich odcinać, urywać i wyrywać z siebie. Najlepiej jest je świadomie obserwować, pozwalać im być, ale nie jednocześnie starając się nie poddawać im za bardzo. Nauka zdrowego dystansu bez napinania się to podstawa. To nie jest takie trudne, kiedy POZWALAMY BYĆ temu, co w nas jest. Nagle się okazuje że to wcale tak nie boli, że nie ma napięć i stresu. Nagle się okazuje że jest sporo luzu, spokoju i bezpieczeństwa w tym wszystkim.

Nie ma co się wstydzić swoich problemów czy słabości. Ja pracuje nad sobą od 9 lat, a wciąż potrafię się zdenerwować bez potrzeby, czasami brakuje mi się śmiałości pewności siebie przy ludziach, czuję pewne ograniczenia w przyjmowaniu, mocno ograniczam się w różnych działaniach, potrafię nakręcać się w negatywnych oczekiwaniach co do pewnych sytuacji (a tyle lat nauki pozytywnego myślenia ;D). To są tylko pierwsze z brzegu przykłady jakie przyszły mi do głowy, a kompletna lista byłaby z pewnością dłuższa.

Nie mam najmniejszego problemu z napisaniem tego wszystkiego publicznie i nie kosztowało mnie to absolutnie nic, z jednego powodu – po prostu nie robię wielkiego halo ze swoich problemów. Nie wstydzę się tego, nie potrzebuje tego wypierać, nie mam potrzeby tworzyć sobie jakiegoś tam obrazu siebie.

Dla mnie po prostu to jest NORMALNE, że nie jestem doskonały. Nie oświeciłem się, nie przejawiam pełnej i czystej świadomości. Jest to więc naturalne i oczywiste, że nie przejawiam się w doskonały sposób.

To jest tak zwyczajne jak podmuch wiatru czy spadający deszcz. Tak po prostu jest i nie ma co dorabiać do tego wielkiej ideologii.

Kocham siebie i zawsze będę kochał, niezależnie od tego jakich negatywów i problemów w sobie jeszcze nie odkryje. Nauczyłem się być dla siebie przyjacielem, któremu może i zdarzy się coś odwalić, ale w ważnych sytuacjach zawsze mogę na niego liczyć :D

Nauczyłem się podejścia, że ja w rozwoju nic nie muszę. Po prostu robię to co uważam za najlepsze dla siebie, na tyle ile jestem w stanie (na ile pozwalają mi moje chęci, motywacja, czas, itd.) i akceptuje że wszystko co się dzieje bądź się nie dzieje jest właściwe na dany moment. Jak coś idzie to super, jak nie idzie to mówi się trudno i robi się dalej. Wszystko na luzie, na spokojnie, w akceptacji i zrozumieniu dla swoich ograniczeń.

Chciałbym żebyście dali wysoki priorytet nauczeniu się właśnie takiego podejścia do pracy nad sobą, a dopiero później zajmowali się całą resztą. Będzie Wam o niebo lżej bez presji, poganiania, przymusów, lęków, oczekiwań i całej reszty tego bagażu.

A jak to zrobić? Nie chodzi tutaj o stosowanie żadnych wymyślnych technik, a po prostu najzwyklejsze w świecie pielęgnowanie lepszego podejścia do siebie. Obserwujcie siebie i jak zauważycie te presje czy inne niezdrowe zachowania to spróbujcie je skorygować tak, jak potraficie. Obserwacja i korekta podejścia na bieżąco to podstawa do wyrobienia sobie nowych, lepszych nawyków :)

Jeśli chęć będzie szczera to wszystko przyjdzie z czasem :)

Komentarze są zamknięte.