Od jakiegoś czasu w środowisku duchowym coraz częściej trafiam na wypowiedzi dotyczące pewnych podziałów, ról i różnic pomiędzy kobietami, a mężczyznami.

Często przewija się np. motyw że naturalną rolą kobiety jest być piękną, pachnącą i wspierającą, a rolą mężczyzny jest działanie i myślenie. Słyszę, że kobiety mają lepiej rozwinięte takie cechy, a mężczyźni inne. Czytam, że kobiety powinny się zajmować tym, a mężczyźni tamtym.

Osobiście mnie aż wzdryga jak widzę takie teorie.

Uważam, że jedyne prawdziwe i naturalne różnice między płciami są jedynie fizyczne czy biologiczne. Cała reszta to społeczne konstrukty.

To, że mężczyźni od wieków byli bardziej praktyczni, umysłowi i działający, a kobiety wspierające czy uczuciowe to nic innego jak efekt społecznych presji i oczekiwań NARZUCANYCH bardzo intensywnie od dawien dawna. Wynika to tylko i wyłącznie z tych fizycznych i biologicznych różnic między płciami, które uwarunkowały pewne role u pierwotnych, prostych ludów. I te role przetrwały do dziś, chociaż żyjemy w ciekawych czasach gdzie w końcu na dużą skalę podejmuje się próbę wyjścia z tych schematów. Ludzie dopiero odnajdują się w tym wszystkim, więc jest w tym też sporo pogubienia i dziwnych patologii, dla wielu też jest to „burzenie naturalnego porządku”.

Dla mnie to jest wyjście z jaskini. W końcu społeczeństwo zaczyna zauważać, że to co masz między nogami nie musi definiować tego kim jesteś i jak masz żyć.

Tym bardziej więc nie rozumiem pewnych środowisk duchowych, które chciałyby powrotu do starych, archaicznych ról.

Płeć nierozerwalnie wiąże się z ciałem. Płeć to fizyczny, cielesny przejaw naszego ja. W światach duchowych nie ma podziału na kobiety i mężczyzn. Istoty, które nie przejawiają się w świecie materialnym, a żyją sobie np. tylko w przyczynowym nie posiadają podziału na płcie.

To jest typowo materialny koncept i realnie tylko na materialnym, czysto fizycznym poziomie ma jakieś znaczenie (dlatego np. mężczyzna nie urodzi dzieci, choćby bardzo chciał).

I tu dochodzimy do sedna – zarówno mężczyźni jak i kobiety doświadczają dokładnie tak samo światów duchowych. Czerpiemy i czujemy dokładnie tą samą miłość, mądrość czy inne Boskie cechy.

Nie można mówić że z natury kobiety kochają bardziej, a mężczyźni są bardziej zaradni, ponieważ to są Boskie dary, które dla wszystkich są dawane po równo!

A to, że statystycznie rzecz biorąc mamy takie różnice to tylko i wyłącznie efekt sztucznych, społecznych konstruktów od wieków narzucanych kobietom i mężczyznom!

Znam kobiety, które przejawiają się typowo po męsku (wg społecznych wyobrażeń) i nie odejmuje im to naturalnej kobiecości i atrakcyjności w żaden sposób. Są w tym naturalne, prawdziwe i dobrze im się z tym żyje. Taką mają po prostu osobowość, a osobowość to twór, który również nie posiada płci. To samo tyczy się mężczyzn.

Ja sam posiadam cechy społecznie typowe dla obu płci – z jednej strony jestem zaradny, mam myślenie bardzo praktyczne, lubię proste rozwiązania, a z drugiej strony jestem też bardzo np. uczuciowy, wrażliwy, czuły na piękno czy właśnie wspierający, co rzekomo jest zarezerwowane typowo dla kobiet :)

Nie czuję się z tego powodu mało męski. Dla mnie męskość ogranicza się do fizycznych różnic, więc przejawia się tak, że np. przy przeprowadzce to ja dźwigam ciężkie meble, a nie partnerka. I to są według mnie naturalne podziały na jakieś role (oczywiście jak kobieta ma siłę i chęci to może zajmować się typowo fizycznymi rzeczami, nie widzę problemu).

Kiedy pracuje nad tym, żeby być coraz bardziej sobą to nie pracuje nad swoją „męskością”, bo nawet nie wiem co to miałoby znaczyć. Widzę w lustrze, że mam ciało mężczyzny to czuję się mężczyzną – nawet jeśli jest to chuderlawe i nieumięśnione ciałko :D Koniec, kropka. Cała reszta to zbędne komplikowanie tematu.

W rozwoju duchowym odkrywam swoją BOSKOŚĆ, a nie męskość. Dusza nie posiada płci, Bóg nie posiada płci, Boskie cechy urzeczywistnienia nie są uwarunkowane płciowo. To tylko nasza podświadomość ma silne uwarunkowania w tym temacie.

Przekraczajmy te ograniczenia, a nie je pielęgnujmy. Akceptujmy swoje ciała i związane z nimi uwarunkowania, ale nie pozwólmy sobie wmówić że płeć ma decydować o naszym charakterze, o naszych uczuciach, o naszym myśleniu czy działaniu.

To jest przykre, kiedy kobieta próbuje być bardziej „kobieca”, a mężczyzna bardziej „męski” niż jest w rzeczywistości. Tyle w tym duszenia swoich prawdziwych potrzeb, odrzucania swojej pięknej duszy.

Wszyscy jesteście cudownymi, unikalnymi dziećmi Bożymi – jesteście czymś dużo, duuuuuużo więcej niż kobietami i mężczyznami. Łatki przypinają ci, którzy czują się niepewnie w otaczającym ich świecie i próbują uporządkować rzeczywistość wokół nich, aby realizować swoje cele. To często jest jakieś niespełnienie na punkcie swojej płci lub oczekiwań ze strony płci przeciwnej.

Lepiej jest sobie oczyścić takie oczekiwania wobec kobiet i mężczyzn i pozwolić każdej kobiecie i każdemu mężczyźnie być prawdziwym sobą, unikalnym, jedynym w swoim rodzaju.

A tych którzy obawiają się, że wszyscy zlejemy się jednolitą, nudną masę uspokajam – różnice między nami są na poziomie jednostki, a nie płci, a to sprawia że koniec końców i tak każdy przejawia się w trochę inny sposób i mamy cudowną różnorodność :)

Komentarze są zamknięte.