Gdy po raz pierwszy zaczynacie się interesować rozwojem duchowym czy osobistym, gdy po raz pierwszy chcecie na poważnie coś zmienić w sobie i swoim życiu – może się zdarzyć tak, że ludziom z waszego otoczenia zacznie nieco „odbijać”.
Nagle się zacznie panika, że „traficie do sekty”, bliscy mogą wam rozpaczliwie wybijać pracę nad sobą tłumacząc że przecież mieliście takie dobre życie, takie cudowne dzieciństwo. Mnie pokazywano nawet zdjęcia na których się uśmiecham, żeby udowodnić że przecież moje dzieciństwo było super, więc o co mi chodzi :)
Żeby było śmieszniej – zaczynając pracę nad sobą byłem bardzo cichy, nieśmiały, zalękniony i unikałem ludzi co mi często wypominano. A tu nagle się okazuje, że ja nie mam nad czym pracować :D
Chodząc na warsztaty regresingu co dwa miesiące, za każdym razem słyszałem „Znowu idziesz na te swoje jogi? Przecież już byłeś… nie szkoda ci pieniędzy?” :D Mówienie, że każdy warsztat jest w innym temacie i się przerabia coś nowego nie pomagało.
Podobne historię słyszałem od wielu osób, które gdzieś tam zaczynały pracę nad sobą. Niektórzy nawet mimo upływu wielu lat, wciąż się muszą z tym użerać, ponieważ ktoś tam nie chce odpuścić.
U niektórych zachodzą jeszcze ciekawsze historie niż tylko gadanie – np. bliscy wpędzają się w jakieś choroby czy inne kłopoty, aby odwracać uwagę od pracy nad sobą i wpędzać w poczucie winy na zasadzie „zajmuj się mną, a nie tym rozwojem”.
No dobrze, a skąd w ogóle się to bierze, skąd nagle taka pasja i zawziętość w wybijaniu nam z głowy czegoś co tak dobrze nam służy, co nawet na logikę brzmi dobrze – bo co złego jest w tym, że ktoś chce popracować nad samooceną czy jakością swojego życia?
Chodzi przede wszystkim o jedną rzecz – naruszenie struktury grupy/rodziny.
Już od momentu poczęcia kształtuje się nasza konkretna rola w strukturze naszej rodziny, a później przez resztę życia jest ona kształtowana i ugruntowywana. Wszyscy członkowie rodziny mają swoje konkretne role i zadania, zgodnie z intencjami i karmicznymi zależnościami pomiędzy poszczególnymi osobami.
U większości ludzi te role nie ulegają jakimś wielkim zmianom. Często ma się ich więcej niż jedną i nieco inne ma się role i zadania wobec poszczególnych członków rodziny. Takimi przykładowymi rolami mogą być: ofiara, agresor, służący, popychadło, władca, szara myszka, gwiazda, misjonarz, itp. itd.
Cała rzecz w tym, że aby to wszystko działało to wszyscy członkowie rodziny muszą odgrywać swoje role „zgodnie ze scenariuszem”. Ciężko żeby ktoś w rodzinie mógł odgrywać rolę wspaniałej gwiazdy, jeśli reszta nie będzie go podziwiać. Ciężko żeby ktoś wszedł w rolę pana i władcy, jeśli reszta nie będzie uległa.
No i tu nagle pojawia się rozwój duchowy, którego jedną z głównych idei jest wyjście po za wszelkie schematy, role, struktury i ograniczenia.
Właśnie dlatego bliscy się tak burzą i denerwują, ponieważ naruszacie integralność całej struktury rodzinnej, rezygnując ze swoich ograniczających ról. Wy przecież mieliście swoje zadania, obowiązki i miejsce w tym wszystkim. Wychodząc z pułapek poczucia winy, odpowiedzialności czy manipulacji rodzina traci nad wami kontrolę.
Stajecie się wolną, niezależną jednostką. I ich to przeraża. Bo rezygnując z własnych iluzji, przy okazji naruszacie ich iluzje.
Niektórzy będą na tyle otwarci, że nawet na tym skorzystają, a może i nawet zainteresują pracą nad sobą. Inni popanikują, ale przyzwyczają się i przejdą z tym do porządku dziennego. Niestety część ludzi nie będzie w stanie zaakceptować tego co się dzieje, po prostu nie będą chcieli się z tym pogodzić i już. Takim osobom warto zwrócić wolność i pożegnać się jeśli jest wam tak bardzo nie po drodze, a jedyne co ich w was interesuje to tylko to, abyście wrócili do swoich „obowiązków” i ról.
Niech wam nie będzie szkoda ludzi, którzy nie chcą mieć w ogóle do czynienia z tym, co jest w was prawdziwe. Szkoda nerwów i czasu na kogoś, kogo interesuje tylko i wyłącznie wykorzystywanie was do swoich egoistycznych celów i pobudek.
Poznawanie siebie prawdziwego i swojej Boskości, wychodzenie ponad ograniczenia, dążenie do szczęścia i spełnienia – to są piękne i chwalebne rzeczy. Bóg się raduje, gdy szczerze się angażujecie w takie dobre i korzystne dla was działania.
Nie dajcie więc sobie wmówić poczucia winy, nie dajcie się zniechęcić do tego wszystkiego. Te wszystkie procesy są piękne, niewinne i w porządku. Róbcie więc swoje i nie pozwólcie NIKOMU, żeby stanął wam na drodze między wami, a Bogiem.
Wyobraźcie sobie że jesteście pięknym kwiatem. Pozwólcie sobie cudownie rozkwitać. Żeby do tego doszło nie możecie dać się nikomu zdeptać, nie możecie pozwolić na to, żeby ktoś cały czas stał nad wami i przesłaniał wam słońce. Potrzebujecie przestrzeni i zdrowych warunków do rozwoju. Zadbajcie o to, bo to podstawa :)
Komentarze są zamknięte.