Dziś takie poświąteczne refleksje w temacie związków, a także przedstawiania rzeczywistości, szczególnie w internecie.
Spotykałem się z określeniem, że związki partnerskie nie są po to, aby przepracowywać problemy i jest to prawda, ale nie można tego interpretować powierzchownie.
W związku, w zdrowym związku przepracowuje się problemy. No chyba, że partnerzy są prawie że oświeceni, wychowali się w całkowitej zdrowej rodzinie nie tkniętej wzorcami DDA i ogólnie ich dotychczasowe życie to była jedna, wielka sielanka.
Statystycznie jest to mało prawdopodobne, więc skupmy się na tym, z czym ma do czynienia większość z nas.
Taki prawdziwie bliski związek partnerski to jednocześnie bardzo silne lustro dla obojga partnerów. Człowiek widzi i poznaje dzięki swojej drugiej połowie jeszcze lepiej samego siebie, na wierzch wychodzą zarówno te piękne, Boskie cechy, jak i te stłumione, mroczne zakamarki duszy.
Im więcej człowiek w sobie stłumił różnych obciążeń, tym boleśniejsze jest to doświadczenie. Jest ono jednak niesamowicie cenne, ponieważ konfrontacja z tym co trudne i bolesne jest konieczna do uzdrowienia swojej duszy.
I teraz wyobraźcie sobie sytuacje, kiedy dwójka ludzi z trudną przeszłością, z wieloma zranieniami i lękami zaczyna tworzyć taki bliski związek. Na wierzch wychodzą te wszystkie brudy, ciężkie emocje, lęki i krzywdy z przeszłości. Co się będzie działo?
Będzie wywalać, Będą kłótnie, krzyki i nieradzenie sobie z różnymi emocjami. Bardzo różne nieprzyjemności mogą się dziać, zależnie od tego kto jakie ma dokładnie obciążenia.
I czy to znaczy że ten związek jest zły, bo dzieją się tam różne nieprzyjemne sytuacje? Czy tego związku nie powinno być, ponieważ „związek nie jest po to, aby przepracowywać obciążenia”?
Według mnie nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi, dopóki się nie poobserwuje jakie są tendencje i gdzie ten związek zmierza na przestrzeni czasu. Scenariusze są trzy – można się pogrążać, można tkwić w miejscu albo też piąć w górę.
Jeśli mamy do czynienia z ostatnim scenariuszem to jest dobrze, bo to znaczy że najprawdopodobniej związek działa uzdrawiająco i oczyszczająco na te skrzywdzone dusze. W dwóch pozostałych przypadkach trzeba się zastanowić na przyczynami takiego stanu rzeczy i rozważyć jakieś większe zmiany w życiu.
Wracając do tego pozytywnego przykładu – co miałyby innego zrobić takie dwie skrzywdzone duszyczki? Miałyby specjalnie zrezygnować ze związku i latami się uzdrawiać w samotności, nim ich stan emocjonalny i psychiczny pozwoli na stworzenie w pełni zdrowego, spokojnego związku?
Akurat wczoraj przypadała 5 rocznica związku mojego i mojej partnerki (taki tam świąteczny cud, żeby poznać się 26 grudnia :D) i stąd takie moje refleksje. My właśnie byliśmy takimi skrzywdzonymi duszyczkami, których miłość do siebie wypłukała mnóstwo, mnóstwo brudów.
Czując, że jesteśmy dla siebie stworzeni i tak mocno kochając siebie nawzajem doświadczaliśmy cudownych chwil jak z bajek Disneya :) To się jednak przeplatało z tanimi horrorami klasy B :D
Doświadczyliśmy w naszym związku wiele złości, frustracji, rozpaczy, wątpliwości czy niemocy. Nasz idealny, harmonijny związek nie był usłany różami.
Najgorsze mamy jednak dawno za sobą i wciąż odkrywamy coraz cudowniejsze sfery naszego wspólnego doświadczania. Po 5 latach wspólnego życia okazuje się, że nawet w seksie można jeszcze wiele nowego odkryć, bo każda z tych sfer związku ewoluuje wraz z tym, jak zmienia się jakość samej relacji.
Jest nam ze sobą naprawdę cudownie i doświadczamy razem naprawdę pięknych rzeczy, ale wciąż nie jest idealnie. Są takie rzeczy, które wymagają jeszcze dopracowania, doczyszczenia. To jednak nie jest problem – nauczyliśmy się z grubsza akceptować nasze ograniczenia.
Pisze to wszystko, ponieważ nie chce być kolejną osobą, która sprzedaje wam wyidealizowane wizje swojego życia, swojego związku. Nie chce pokazywać tylko jednej strony medalu, ponieważ to nie daje pełnego obrazu sytuacji. Widzę jak ludzie wierzą w idealistyczne wizje życia różnych internetowych celebrytów, coachów, blogerów, itd. (nie tylko rozwojowców) i jak popadają w kompleksy, widząc jakie przepaść ich oddziela od tej wizji.
Ja nie chce tworzyć sobie sztucznej wizji siebie, idealnego półboga który jest znacznie wyżej od was wszystkich. Nie chce stawiać między mną, a wami barier. Nie chce wam sprzedawać ściem, dlatego też nie będę ilustrował tego tekstu naszym wspólnym uśmiechniętym zdjęciem – nie mam akurat pod ręką żadnego sensownego zdjęcia, siedzę właśnie w dresie, partnerka jest potargana i nie będziemy specjalnie teraz przez godzinę się przebierać, pstrykać 100 zdjęć żeby wybrać to jedno idealne :D
Nie chce wam niczego sprzedawać, wciskać czegoś co się nie dzieje. Jak kiedyś spontanicznie coś sobie pstrykniemy to może się podzielę przy okazji :)
Nachodzi mnie taka refleksja, że jak łatwo mógłbym stworzyć i przedstawić wam wizję idealnego związku bez skaz, którego każdy by pozazdrościł. No bo w końcu nam jest naprawdę świetnie ze sobą, bardzo pasujemy do siebie, jesteśmy razem szczęśliwi i pełni miłości do siebie. Wystarczyłoby opisywać tylko to dobre rzeczy, wrzucać zdjęcia zrobione w odpowiednich sytuacjach. Słodko razem wyglądamy, fajne energie od nas płyną, więc to nie byłby wielki problem :) To nie byłoby przecież kłamstwo, a jedynie pominięcie milczeniem niewygodnych faktów :D
Dla mnie jednak przedstawienie czegoś tylko z jednej strony, wiedząc że to jest tylko wycinek prawdy – jest zwykłą manipulacją. A gdy ma się już jakiś autorytet w konkretnym środowisku, gdy wpływa się na tworzenie się poglądów jakiejś tam grupy ludzi – nie jest to zbyt dobra karma dla takiej osoby.
Przychodzą do mnie różni ludzie, niektórzy są zagubieni i nie chciałbym żeby uwierzyli w jakąś cukierkową wizję życia, żeby na jej podstawie podejmowali ważne decyzje życiowe. Niech wiedzą, że nawet w tych dobrych związkach różnie bywa, gdy do głosu dochodzą obciążenia i to nie znaczy, że zaraz trzeba szukać księcia z bajki. Może ten książę od lat siedzi tuż obok, tylko trzeba mu pomóc się ogarnąć, a przy okazji przejrzeć w lustrze i zobaczyć czy aby na pewno samemu się jest takim idealnym :)
Pamiętajcie, aby podchodzić też z dystansem do tego co czytacie w internecie. Żyjemy niestety w dobie fałszowania informacji – wszędzie aż roi się do fake newsów, pseudoartykułów z faktami wyssanymi z palca, a także promowaniem swojego wizerunku w jednoznacznie pozytywny sposób. Jeśli znacie kogoś, kto wydaje się wam być idealny i mieć idealne życie to zapewniam was, że na 99% jest to niepełny obraz tej osoby, a niektóre fakty są pewnie podkoloryzowane. Zresztą rozejrzyjcie się nawet po takich znajomych na Facebooku, których dobrze znacie osobiście. Porównajcie sobie to co wiecie o ich życiu prywatnie, a co pokazują oni w sieci.
Spotkałem się kiedyś z przypadkiem, kiedy np. zorganizowano spotkanie grupy ludzi – towarzystwo było niezbyt dobrane do siebie, dominowała niezręczna cisza i nuda. Dzień później jednak do sieci trafiło odpowiednie zdjęcie z bardzo fantazyjnym opisem, bez kłamstw, ale napisane w taki sposób, jakby wydarzyło się coś naprawdę wyjątkowego – przygoda życia normalnie. Zdjęcie zebrało mnóstwo lajków i komentarzy ludzi, którzy zazdrościli że też by tak chcieli :D Dziwnie się czułem patrząc na to wszystko, wiedząc jak to wyglądało naprawdę, ale cóż… taka magia internetu :)
Wy, wasze życia czy związki – jesteście tak samo wyjątkowi i cudowni jak inni. Nie wierzcie w iluzję wielkiej przepaści między wami, a niektórymi ludźmi, którzy poświęcali dużo czasu i energii na promowanie siebie w odpowiedni sposób. Internet jest dla wielu ludzi tym, czym jest Photoshop dla modelek. Nie próbujcie też równać do tych nierealnych wizji cudzego życia. Doceńcie „zwyczajność” waszego życia, waszych związków i odnajdźcie w tej zwyczajności nadzwyczajną wartość
Komentarze są zamknięte.