Chyba każdy chciałby osiągnąć w życiu sukces, ale nie każdy potrafi poczuć jednoznacznie pozytywną wizję tego sukcesu.

Możemy się modlić o sukcesy, o powodzenie, o to żeby „było dobrze”, ale żeby to wszystko efektywnie się kreowało wpierw wypadałoby ustalić samemu ze sobą co to wszystko właściwie znaczy i z czym się to wiąże.

To, że pewne słowa i definicje powszechnie funkcjonują jako pozytywne (np. słowo „szczęście”) nie znaczy że w waszych podświadomościach też takie są! Bywają ludzie, którzy mają pokodowane, że największym szczęściem jakiego mogą doświadczyć to męczeńska śmierć w imię Boga. Mając aktywne takie wzorce, bałbym się życzyć temu człowiekowi dużo „szczęścia” :)

Ja wiem, że chciałoby się od razu rzucać na kreowanie sobie mnóstwa pieniędzy, sukcesów i innych atrakcji, ale bez wcześniejszego rozpoznania i oczyszczenia tego co jest w podświadomości (chociaż z grubsza) łatwo się można wpakować w coś niemiłego albo odbić od ściany oporów. Potem są rozczarowania, czucie się oszukanym czy wmawianie sobie, że „na mnie to nie działa”.

Jeśli chcemy budować sobie życie pełne sukcesów, to wpierw musimy zadbać o solidne fundamenty. Da się to oczywiście ominąć, tak samo jak i dom można zbudować bez fundamentów. Nie muszę chyba jednak nikomu mówić, jak to się kończy na dłuższą metę? :)

Jeśli chcę dążyć do jakiegoś sukcesu to wpierw warto wiedzieć:
– czego ja naprawdę chce
– jakie będą skutki dla mnie drogi do sukcesu i samej realizacji sukcesu
– jakie mam możliwości realizacji tej drogi – co muszę jeszcze zrobić, co potrzebuje zmienić w sobie/moim życiu, czego mi brakuje
– czy czuję się bezpiecznie, niewinnie i w porządku z tym wszystkim, czy mam poczucie zasługiwania na to wszystko

Jeśli którykolwiek z tych elementów kuleje to macie już odpowiedź czemu prawdopodobnie nie udaje się osiągnąć celu. Zlokalizujcie najbardziej przeszkadzający element i popracujcie nad nim. W międzyczasie nad samym celem też możecie popracować, jeśli czujecie na to gotowość i jest na to przestrzeń w życiu.

Komentarze są zamknięte.