Robienie złych rzeczy wobec innych ludzi często rodzi poczucie winy i chęć zmienienia swoich negatywnych nawyków. Na przestrzeni wcieleń często przejawia się to tak, że celowo wchodzimy w rolę naszych przeszłych ofiar, żeby poczuć na własnej skórze jak to niemiło jest doświadczać takich rzeczy i żeby przy okazji ukarać siebie.
Ostatnio odreagowywałem sobie relacje, w której dla zaspokojenia poczucia winy wobec pewnej osoby wcieliliśmy się tak, żeby teraz ona mogła być moim katem, a ja jej ofiarą.
Czy to wniosło cokolwiek dobrego do naszych żyć?
Wręcz przeciwnie – ta osoba się nakręciła tylko w nienawiści o w roli kata, odsuwając się od miłości jeszcze bardziej.
Przemoc rodzi przemoc, nienawiść rodzi nienawiść.
Zawsze najlepszym rozwiązaniem jest miłość. Jeśli chcemy komuś coś zrekompensować to nie dawajmy mu szansy do odegrania się, ale podarujmy tej osobie coś realnie wartościowego, coś co sprawi że wzrośnie.
Zawsze możemy się pomodlić do Boga o to, aby obdarzał wszystkim co najlepsze na ten moment wszystkie istoty, które kiedykolwiek skrzywdziliśmy czy którym jesteśmy coś winni. Powierzmy Bogu wszystkie relacje, gdzie jest jeszcze coś nieskończonego, jakaś niewyrównana energia. To wyrównanie nie zawsze musi iść bezpośrednio od nas, wystarczy że włożyliśmy tą energię w powierzanie Bogu.
Tym wszystkim osobom może się wydarzyć coś bardzo miłego kompletnie bez naszego fizycznego udziału i świadomości, że coś się zadziało. A my możemy wyrównać pewne stare, karmiczne sprawy które gdzieś tam się za nami ciągnęły.
Komentarze są zamknięte.