Czy pamiętasz jak będąc dzieckiem, brałeś kartkę i kredki, żeby po prostu coś narysować? Pamiętasz jak chodziło bardziej o sam proces rysowania niż efekt końcowy? Zajmowałeś sobie czas i po prostu bawiłeś się tym, a efekt jeśli nie był zadowalający to cóż… grunt, że sobie porysowałeś, prawda?
Niestety z wiekiem jesteśmy oduczani czerpania radości z procesów w jakie wchodzimy. Już w szkole zaczyna się przestawienie priorytetów – od teraz liczy się efekt końcowy, czyli ocena! Potem pojawiają się kolejne obowiązki, praca, zarabianie – wszędzie narracja w stylu „musisz zarobić, musisz osiągnąć, musisz przekroczyć, musisz, musisz, musisz…” Zatracamy więc dziecięcą beztroskę i uczymy się wszystko traktować zero-jedynkowo – „udało się albo się nie udało”. Stajemy się tak straszliwie zaślepieni myśleniem o efekcie końcowym naszych działań, że zatracamy całą radość i spontaniczność na rzecz lęków, napięć, presji, sztywności.
To jest jedno z największych kłamstw naszego zachodniego społeczeństwa – że musisz być KIMŚ, osiągnąć COŚ, być ambitnym, przekraczać kolejne granice, zarabiać więcej niż inni, być lepszym, wspanialszym, piękniejszym, mądrzejszym, zabawniejszym, zaradniejszym, sprytniejszym, pracowitszym, samodzielniejszym, aktywniejszym, bla bla bla… Zewsząd jest tyle presji i oczekiwań, że po prostu nie masz miejsca na to, aby po prostu być i cieszyć się sobą na luzie, po swojemu.
Chrzań to wszystko, po prostu zostaw to i zwróć sobie wolność od tego chorego systemu. Możesz być członkiem społeczeństwa, ale nie musisz grać w społeczne gierki, aby dobrze żyć jako jego część. Możesz wypracować sobie swój własny sposób na życie, ale najpierw musisz przestać tracić czas na głupoty, które odciągają cię od ciebie. Zamiast więc zatracać się w gonitwie za bogactwem, prestiżem, lansem i powszechnym podziwem, po prostu zostaw te pierdoły płytkim ludziom, a sam skup się na tym, co jest realnie ważne – na sobie. Odzyskaj siebie, swoją utraconą niewinność, radość, spontaniczność. Naucz się cieszyć rzeczami małymi, prostymi, zwyczajnymi. Przestań się napinać tym, że już teraz musisz mieć to i tamto – po prostu ciesz się samą drogą, która przecież może być ekscytującą przygodą ku czemuś zupełnie nowemu.
To daje tak niesamowitą wolność, gdy czujesz, że nie musisz nikomu udowadniać absolutnie niczego. Im lepszą masz relację ze sobą, tym łatwiej jest ci zauważyć, że to naprawdę nie ma znaczenia, co sobie świat wokół ciebie wyobraża i czego oczekuje od ciebie. Jesteś wolnym człowiekiem i możesz żyć po swojemu, bawić się życiem, korzystać z niego tak, jak sam czujesz i potrafisz. Oczywiście mam tutaj nieinwazyjne przejawianie się, które nie odbywa się czyimś kosztem :) Dopóki nikogo nie krzywdzisz i nie wykorzystujesz, możesz sobie naprawdę być kimkolwiek i robić cokolwiek. Twoja największą ambicją może być układanie puzzli, możesz wyglądać zwyczajnie, ubierać się zwyczajnie, mieć zwyczajną pracę i zwyczajne zarobki. Możesz być zwyczajny do bólu, a jeśli będziesz w tym prawdziwie szczery i zgodny ze sobą, to twoja zwyczajność będzie iście nadzwyczajna :)
Weź głęboki oddech, zostaw na chwilę te wszystkie super ważne cele życiowe. Idź na spacer, naciesz się początkami jesieni, spędź miły czas ze sobą, pomyśl sobie o tym, co lubisz robić i na co miałbyś ochotę. Daj sobie przestrzeń na zrobienie tego, pobaw się się rzeczami, których nie robisz po coś, ale dla samego robienia. Poczuj, że po prostu żyjesz, a nie że ciągle dążysz do JAKIEGOŚ życia.
Liczy się tu i teraz – jakie by nie było :)
Komentarze są zamknięte.