Zarówno nasze dobre, jak i złe uczucia i myśli mają moc oddziaływania na nasze otoczenie i innych ludzi, ale mam wrażenie, że czasami niektórzy przeceniają możliwości takiego wpływania na innych. Mam tutaj na myśli zafiksowanie na punkcie klątw, złych życzeń i tego typu rzeczy.

Trafiałem na ludzi, którzy praktycznie za każdym razem, gdy coś im nie poszło czy przydarzyło się coś negatywnego – z automatu od razu doszukiwali się w tym klątw, „strażników”, złych życzeń i wszelkich innych form oddziaływania na nich z zewnątrz. A to jest paranoja!

Takie rzeczy oczywiście zdarzają się, ale też bez przesady. Trzeba mieć na uwadze, że przede wszystkim, aby rzeczywiście stać się ofiarą takich zjawisk i doświadczyć czegoś naprawdę odczuwalnego – trzeba mieć w sobie dość konkretną podatność, zbudowaną najczęściej na poczuciu winy, wzorcach karania się, specyficznych zależnościach karmicznych z daną osobą, itd.

Tymczasem mam wrażenie, że część ludzi szuka przyczyn danego problemu w tego typu zjawiskach, aby uciec od odpowiedzialności za siebie i swoje intencje w danym przypadku. A przecież nawet jeśli to się realnie dzieje, to i tak musimy zająć się przede wszystkim sobą i swoimi podatnościami.

Zwróćcie też uwagę na to, że gdyby same negatywne emocje i złe życzenia miały aż tak moc oddziaływania, to co by się działo z ludźmi powszechnie znienawidzonymi? Zdarzało się wielokrotnie, że jakiś celebryta zrobił coś, przez co dostawał setki gróźb śmierci i listów z pogróżkami. A co z politykami, dyktatorami, mordercami i innymi osobnikami, które bardzo, bardzo mocno zalazły za skórę jednostkom lub całym społeczeństwom? Niektórzy byli znienawidzeni przez miliony (wśród których na pewno znalazło się wiele osób wprost modlących się o śmierć dla takiego człowieka), a mimo to taka osoba żyła sobie jeszcze długo. A tymczasem rozwojowcy potrafią wpaść w panikę, bo się trafi jedna czy dwie osoby, które mają negatywne emocje w stosunku do nich :D

Bardzo ważne jest to, aby pielęgnować w sobie poczucie niewinności i zwyczajnie nie karmić podświadomości wizjami niesamowitej mocy cudzych negatywów.

Jeśli zaś chodzi o sytuacje, gdzie rzeczywiście ktoś w sposób odczuwalny wpływa na nas energetycznie – spotkałem się z szkodliwym poglądem o posyłaniu negatywnych energii z powrotem do nadawcy. Jest to złe z kilku powodów:
* O ile ci się ktoś sam nie przyzna – nigdy nie masz 100% pewności, że na pewno ktoś coś ci posyła. Może ci się wydaje, może coś źle interpretujesz, może masz jakieś zaślepienie i czegoś w tym nie widzisz. Zakładanie własnej nieomylności w sytuacji, kiedy się coś z tobą dzieje (więc tym ciężej o obiektywność) jest brakiem pokory.
* Nie twoją rolą jest wchodzenie w roli sędziego czy kata. Jedyne co interesuje zdrowego człowieka, to żeby jemu samemu się nic nie działo i żeby był bezpieczny. To ego chce „sprawiedliwości” i odegrania się na kimś. Pamiętaj, że przemoc rodzi przemoc i niczemu nie służy. Ja osobiście, gdybym poczuł się atakowany przez kogoś to raczej chciałbym, żeby ta osoba się ogarnęła i przestała robić takie rzeczy niż żeby miała oberwać za to co zrobiła. Mnie wystarczyłoby, że doświadczyłaby jakiegoś przebłysku świadomości, w żadnym razie nie zależałoby mi na tym, żeby ktoś nauczył się poprzez cierpienie i odczuwanie na własnej skórze co robił innym (to zazwyczaj i tak jest słaba lekcja, która nie działa na większość). Jeśli więc czujesz się ofiarą ataków i wykonujesz jakieś wizualizacje ochronne – skup się na sobie, na tyle, że te negatywy ciebie nie sięgają, odbijają się, itd. to nieważne co się z nimi dzieje, mogą się rozpraszać, wsiąkać w ziemie, lecieć w kosmos – nieważne, grunt, żeby nie posyłać ich do żadnych żywych istot.
* Odbijanie energii do nadawcy czy nawet posyłanie czegoś od siebie „aby dać nauczkę” wikła jedynie jeszcze bardziej w jakieś niepotrzebne walki energetyczne. Powinno nas interesować to, aby być poza tym, a nie budować silę w ramach tego systemu wzajemnego napieprzania się.

Podsumowując – niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z prawdziwym atakiem czy jedynie nam się coś wydaje – powinniśmy się skupić jak zawsze przede wszystkim na sobie, a resztę najlepiej powierzyć Bogu:)

Komentarze są zamknięte.