Nadmierne myślenie przeszkadza w kreacjach czy ogólnie w samym rozwoju duchowym.

To jest często duży problem dla osób o silnie rozwiniętej sferze mentalnej, które dopiero otwierają się na poznawanie świata duchowości.

Żyjąc w oderwaniu od duchowości, silny, dobrze rozwinięty intelekt jest na tyle cenny w skutecznym funkcjonowaniu w tym świecie, że zaczynamy go nadużywać. Zamiast korzystać z niego do tego, co czego został stworzony (np. przetwarzanie i analiza mentalnych informacji, rozwiązywanie zagadek, itp.) przenosimy go na inne sfery życia.

Człowiek zamknięty na korzystanie ze swoich uczuć, jakoś musi tą sferę „obsługiwać”. Jeśli jest więc intelektualistą, z braku lepszych rozwiązań zacznie posługiwać się intelektem w tej sferze.

Gdy taka osoba zabiera się za rozwój duchowy, pracę z podświadomością czy kreacje, to nie znając innych metod – bierze się za to z poziomu mentalnego.

I to jest dramat od samego początku. Taka osoba wszystko musi przeanalizować, zrozumieć „na logikę”. Totalną abstrakcją jest dla niej to, że pewnych rzeczy można nie wiedzieć, ale je CZUĆ. Dla nich nielogiczne uczucia to jakiś bełkot, abstrakcja i inna groteska :)

Zdecydowana większość intelektualistów ponosi porażki w rozwoju duchowym, dopóki nie zdecyduje się na odpuszczenie sobie chociaż w pewnym stopniu nadmiernego myślenia. Takie osoby robią, to co wydaje im się najlogiczniejsze, ale po jakimś czasie okazuje się że to nie działa. Szukają więc rozwiązań, ale gdy np. rozmawiają o tym z kimś bardziej świadomym – znów próbują wszystko zrozumieć umysłem, przeanalizować i tworzą sobie kolejne sztuczne wyobrażenia. Co oczywiście nadal nie działa tak, jak trzeba.

Problem w tym, że taki człowiek koniecznie chce ZROZUMIEĆ o co chodzi, ale prawdziwą przestrzeń do skutecznej pracy nad sobą zyska dopiero wtedy, gdy potrzebę zrozumienia zastąpi czuciem i świadomością rzeczywistości.

A prawdziwa tragedia to jest dopiero wtedy, kiedy sięgamy po naukę miłości siebie, akceptacji, pracy z uczuciami czy wewnętrznym dzieckiem, próbując robić to z poziomu mentalnego.

Potem się słyszy „no przecież od lat afirmuje miłość do siebie i ja siebie kocham, ale ta popieprzona podświadomość mnie nie słucha!” Mentalna miłość jest, ale uczuciowej za grosz…

Rozwój duchowy to czucie, doświadczanie i świadomość. Ta ostatnia zaś nie wynika z wiedzy, a z medytacyjnego urzeczywistnienia.

Nie ma bowiem rozwoju duchowego bez jakiejkolwiek formy medytacji. Może być co najwyżej rozwój osobisty, a tam intelekt nie raz się świetnie sprawdza :) Pytanie tylko co chcemy osiągnąć – metodologia powinna być adekwatna do celów.

Medytacja służy poszerzaniu świadomości. A bez poszerzania świadomości, możemy co najwyżej kluczyć w mentalnych gierkach naszego umysłu, skacząc z jednych wyobrażeń do drugich.

Intelektualista boi się, że odpuszczając sobie mentalne myślenie w pewnych sferach będzie podatny na głupotę. Tutaj trzeba zauważyć, że tak jak sprawny intelekt chroni nas przed błędami logicznymi, tak sprawna Intuicja chroni nas przed całym szeregiem innych, niekorzystnych opcji.

I robi to lepiej, bo powiedzmy sobie szczerze – posługiwanie się intelektem w rozwoju duchowym, to jak posługiwanie się widelcem przy jedzeniu zupy :)

Komentarze są zamknięte.