Większość dzieci doświadczyła w swoim życiu takiego, czy innego odrzucenia ze strony rodziców. W lżejszym wariancie są to tylko pojedyncze sytuacje, związane z odrzucaniem wybranych tylko przejawów dziecka np. jego decyzji, zachowania, umiejętności czy ograniczeń.

W gorszym wariancie rodzic odrzuca w dziecku wszystko to, co nie pasuje do jego wizji tego dziecka – jakie powinno być, jak powinno się zachowywać, co powinno wybierać. Takie dziecko zatraca siebie próbując się dostosować i walcząc o uznanie – nie odkrywa tego jakie jest naprawdę, a zamiast tego skupione jest na odkrywaniu oczekiwań rodziców wobec niego.

Inne dzieci z kolei się buntują albo poddają z bezsilności, jeśli sprostanie wymaganiom rodziców je przerasta. Samoocena spada dramatycznie. Poczucie dziecka że nie jest właściwe, jest ogromnym ciężarem, które będzie dźwigać całe życie, o ile się nie zmierzy z tym całym bólem.

Dziecko rosnąc, rozwijając się i odrywając się od matki zaczyna dostrzegać że stanowi samodzielny, niezależny byt. Dla prawidłowego rozwoju ono potrzebuje UZNANIA ze strony rodziców dla tej swojej indywidualności. Każdy przejaw braku uznania czy akceptacji dla tego jak dziecko się przejawia – jest dla niego ODRZUCENIEM.

Dziecko do pewnego momentu traktuje rodziców jako autorytety, przewodników czy wyznaczników tego, co jest dobre, a co jest złe. Oni mają go wprowadzić w ten świat. I jeśli ten autorytet odrzuca coś w przejawach dziecka, to te odbiera to jako informacje „Aha, to jest złe, to trzeba w sobie odrzucić”. Większość ludzi żyje z tymi przekonaniami aż do śmierci.

I teraz im więcej rodzice odrzucają w dziecku, jednocześnie nie wzmacniając dobrych stron (np. chwaląc je, doceniając, mówiąc o nich głośno przy ludziach) tym bardziej taki mały człowieczek jest przekonany o tym, że nie ma w nim nic dobrego, a praktycznie wszystko zasługuje na odrzucenie.

Nawet zbuntowany nastolatek, który głośno podważa autorytet rodziców tak naprawdę bardzo w niego wierzy. Gdyby w niego nie wierzył, to nie miałby z czym tak zajadle walczyć :)

Przekonanie o autorytecie i słuszności osądów naszych rodziców jest bardzo głęboko i silnie zakopane na poziomie naszego wewnętrznego dziecka. Nawet jeśli świadomie mamy kompletnie inne zdanie na ten temat.

Aby wyjść po za to wszystko, trzeba się samodzielnie skonfrontować z tym autorytetem z poziomu naszego wewnętrznego dziecka, a to z kolei wymaga stworzenia dobrej relacji ze sobą i zbudowania odpowiednio dobrego kontaktu z naszym wnętrzem.

Możemy z poziomu tego odrzuconego, odtrąconego dziecka wejść w te emocje i wyobrazić sobie rozmowę z naszymi rodzicami – powiedzieć im jak się z tym czujemy, wyrazić swoje emocje, jakiekolwiek by nie były – czy to złość, żal czy nienawiść – wszystko to jest w porządku i właściwe.

I teraz następuje najważniejsze – chodzi o to, aby wyjść do tego z poziomu własnej, niezależnej przestrzeni. Nie jesteście już małymi dziećmi, zależnymi od dorosłych autorytetów. Teraz jesteście dorośli, dojrzali, świadomi i właśnie z tego poziomu możecie ponownie doświadczyć tego, co Was ukształtowało i zmienić wszystko to, co Wam nie odpowiada. To Wy sami decydujecie o postrzeganiu siebie!

Gdy ja sam przechodząc takie procesy spojrzałem na swoje wewnętrzne dziecko swoimi oczami, a nie oczami rodziców – nie mogłem powstrzymać łez ze szczęścia i dumy, jak piękne, cudowne i wspaniałe jest to dziecko. I na jak równie wspaniałego mężczyznę wyrosło :)

To pociągnęło za sobą niesamowicie uwalniające odkrycie – nic nie straciłem na tym odrzuceniu ze strony rodziców. Ich odrzucenie niczego mi nie zabrało, a jedynie sprawiło że jako dziecko wierzące w ich autorytet również odrzucałem to co i oni we mnie odrzucali. Rezygnując z tego „autorytetu” odzyskałem samodzielne spojrzenie na siebie i mogłem zobaczyć całą swoją cudowność. To mi zwróciło wolność od podświadomej, silnej potrzeby zdobycia ich uznania i akceptacji, co było silnym ciężarem i ograniczeniem, budzącym wiele złości i frustracji w życiu.

Zacząłem się śmiać przez łzy, kiedy dotarła do mnie najoczywistsza teraz prawda – kiedy ktoś mnie odrzuca, to nie ja coś tracę, ale to ta osoba traci możliwość doświadczania mojej cudowności w swojej przestrzeni :)

I żeby nie było wątpliwości – każdy z Was, bez wyjątku, jest tak samo wspaniały i cudowny :) Po prostu nie pozwalajcie aby cudze odrzucenie Was, było Waszym własnym odrzuceniem :)

Komentarze są zamknięte.