Im bardziej obserwujemy siebie, tym łatwiej zauważyć, że jakość naszego życia jest dokładnie taka jak jakość naszych myśli, uczuć, świadomości i czynów.

Można łatwo popadać w nieakceptacje naszych negatywnych doświadczeń, lamentować „czemu mnie to spotyka, czemu mi tamto nie wychodzi”, ale wystarczy przyjrzeć się sobie i nie trzeba robić nawet jakichś super dogłębnych analiz. Powiedzcie sobie szczerze – jak dużo w ostatnich dniach:
* narzekaliście
* mówiliście negatywnie o innych
* denerwowaliście się
* robiliście z siebie ofiarę
* poddawaliście się negatywnym nastrojom
* jedliście śmieciowe jedzenie, które zaniża energię i samopoczucie
* marnowaliście czas na ogłupiające zajęcia (tak, Facebook też się liczy :D)
* współuczestniczyliście w konfliktach z innymi ludźmi
* nakręcaliście się emocjami
* tworzyliście sobie w głowie wymówki i ograniczenia
* krytykowaliście (niekonstruktywnie) samych siebie

Mógłbym tą listę rozbudowywać w nieskończoność, bo ludzka kreatywność w zaniżaniu sobie wibracji jest niesamowita :)

Polecam stworzenie sobie takiej listy na bazie tego co pamiętacie i rozpoznajecie np. z ostatniego tygodnia. Można się wtedy sobie przyjrzeć bardziej całościowo i pomyśleć nad pewnymi zmianami, oczywiście stopniowymi bo ciężko by było z dnia na dzień zmienić tyle nawyków (a część z nich pewnie jest mocno zakorzeniona)

Po co to wszystko? Ano nie tylko po to, aby się lepiej czuć ze sobą na co dzień, ale przede wszystkim dlatego że fundamentem rozwoju duchowego jest zwiększanie jakości swoich doświadczeń, swoich myśli czy uczuć (no i poszerzanie świadomości, które pod to podciągam). Im do wyższych wibracji się dostrajamy we wszystkich sferach naszego istnienia, tym bliżej jesteśmy Boga i siebie prawdziwych, tym wspanialsze jest nasze życie.

W rozwoju bowiem nie chodzi o to, żeby się zakręcać w wiecznym oczyszczaniu obciążeń – zobaczcie zresztą do czego się dostrajacie, kiedy drążycie te wszystkie traumy i karmiczne syfki.

Jeśli oczyszczanie syfów jest celem samym w sobie, z naiwną nadzieją że kiedyś oczyścimy wszystko do końca – to z reguły kończy się na dostrojeniu do pewnego, niezbyt wysokiego pułapu wibracji i ciężko ruszyć dalej.

Celem samym w sobie musi być dostrajanie się do Boga, do coraz wyższych wibracji. Oczyszczanie natomiast powinno dziać się w tylko takim zakresie, jaki blokuje nas żeby pójść jeszcze wyżej, żeby dostroić się do Boga jeszcze bardziej.

Komentarze są zamknięte.