Pracując nad sobą, często zajmujemy się naszymi emocjami co jest jak najbardziej prawidłowym zjawiskiem :) Jest w tym wszystkim jednak pewna pułapka, o której warto wiedzieć.

Chodzi o to, że emocji potencjalnie może się w naszym życiu produkować całe mnóstwo. I jeśli ograniczymy się głównie do powierzchownego dziabania ich na zasadzie: „czuję negatywną emocje, więc wykonuje jakąś pracę nad sobą, która sprawia, że emocja się wycisza i czuję się lepiej”, to tak możemy się bawić całe życie. Sam proces jest oczywiście potrzebny, ale powinniśmy też jednocześnie wchodzić głębiej, aby nie tylko uspokoić samą emocję, ale w miarę możliwości – wykorzenić również przyczynę jej powstawania.

No i tutaj dochodzimy do najważniejszego. Skąd tak właściwie biorą emocje?

Z naszych nastawień, głównie nie z tych chwilowych, ale pielęgnowanych i ugruntowanych w podświadomości. To jakie masz nastawienie do siebie, do świata, do ludzi, do konkretnych zjawisk (takich nastawień większych i mniejszych mamy w sobie mnóstwo) jest fundamentem pod to, jak reagujesz dosłownie na wszystko. To, czy jakiś gość swoim gadaniem cię zdenerwował to kwestia tego, jakie wcześniej miałeś nastawienie do takich osób. To czy jesteś przerażony podczas utraty pracy wynika również z całego szeregu nastawień – np. negatywnych oczekiwań wobec świata (świat mnie nie wesprze, nie przyjmie, nic mi nie da lepszego) i siebie (nie dam rady, nie poradzę sobie).

Dużo ludzi skupia się na emocjach tak, jakby były przyczyną ich problemów np. czują ciągły stres, więc powierzchownie stwierdzają, że źródłem problemu jest czucie stresu. A tak naprawdę stres to tylko emocja, która jest skutkiem prawdziwego problemu, a nie przyczyną. Ten stres to informacja (każda emocja jest informacją), którą możemy wysłuchać, aby znaleźć ten prawdziwy problem np. wyobrażenie o tym, że wszyscy cię oceniają, aby wyszukiwać twoje słabe strony i się dowalać jak mamusia, generuje w tobie takie, a nie inne nastawienie, którego skutkiem ubocznym jest ciągłe odczuwanie stresu.

I teraz najlepsze – jeśli próbujesz się pozbyć negatywnej emocji z siebie, bez rozumienia skąd ona się wzięła – pozbywasz się głównego źródła informacji o danym problemie! Z emocjami powinniśmy się uczyć przede wszystkim oswajać, aby potrafić je przyjmować, obcować z nimi, czytać z nich. One ani nie są naszymi wrogami, ani nie robią nam krzywdy (bolą tylko wtedy, gdy z nimi walczymy, a ten ból to ścisk, który sam wywołujesz, aby nie czuć), ani nawet nie są przyczyną naszych nieszczęść.

Najlepiej podejść do tego na zasadzie: „powiedz mi emocjo, co jest nie tak w moim nastawieniu, że czuję to, co czuję i dzieje się, to co się dzieje.” :)