Czy wiecie, że KAŻDY strach tyczy się tego, co realnie nie istnieje?

Strach to nic innego jak negatywne oczekiwanie na coś czego jeszcze nie ma, a spodziewamy że może być. Nawet jeśli jesteśmy pewni że coś się wydarzy i wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że to się zrealizuje, to w momencie kiedy czujemy lęk, tego jeszcze nie ma.

W momencie kiedy to się jednak dzieje, nie czujemy strachu że to się dzieje.

Zanim jednak się zapytacie co ja takiego wygaduje, pozwólcie że wytłumaczę na przykładzie :)

Załóżmy że pewna kobieta ma w sobie lęk przed tym, że ktoś ją napadnie podczas samotnych spacerów. Mimo że to się nie dzieje, ona wciąż jest zniewolona przez lęk i nie może się w pełni odprężyć i cieszyć tymi spacerami.

No i pewnego dnia w końcu to się stało (w czym pomogły jej lękowe oczekiwania) – została napadnięta przez mężczyznę, który żąda portfela. I teraz uwaga – ona w tym momencie nie czuje TAMTEGO strachu, że zostanie napadnięta. Ona teraz czuję nowe lęki, związane z negatywnymi oczekiwania co ten facet może jej zrobić, czy aby na pewno ograniczy się tylko do kradzieży, czy posiada jakąś broń, itd.

Na tym etapie ona znowu boi się czegoś czego nie ma (facet tylko żąda portfela), a co się może tylko potencjalnie wydarzyć. Ona na tym etapie nie boi się, że zostanie napadnięta, ponieważ to się właśnie dzieje.

Kobieta pozostaje przez chwilę sparaliżowana strachem, więc napastnik wyciąga z kieszeni nóż i ponawia żądanie.

W tym momencie znika strach związany z oczekiwaniem na to czy on ma broń, bo już wie że ją ma. Pojawiają się za to kolejne lęki – „Czy on mnie skrzywdzi? Czy on mnie zabije? A może mnie zgwałci?”

I znów strach tyczy się tego, co się realnie nie dzieje, a jedynie potencjalnie może się wydarzyć.

Kobieta roztrzęsiona i na granicy omdlenia sięga po telefon, który napastnik wyrywa jej z ręki i natychmiast odbiega.

Żyje, fizycznie nie stała jej się żadna krzywda.

Z powodu strachu jednak przeżyła dużo więcej niż to, co się realnie wydarzyło. W swojej głowie i w emocjach odczuła że jest na granicy śmierci i gwałtu, a tymczasem „tylko” została okradziona. Wydarzenie choć bardzo nieprzyjemne i traumatyczne, to jednak realnie dużo „lżejsze” niż to co podpowiadał strach.

Strach sprawił że było to dla niej po stokroć bardziej traumatyczne przeżycie niż musiało być. Ponadto nie pozwalał jej trzeźwo myśleć i podejmować najlepszych dla siebie decyzji.

***

Grubo ponad 90% tego czego się boimy, nigdy się nie realizuje.

Z kolei co do tej części, która się realizuje – bardzo często strach trwa dłużej i przysparza więcej cierpienia niż samo zdarzenie, którego się boimy.

Dodatkowo nakręcanie się lękiem znacznie zwiększa szansę na realizację tego, co się boimy.

***

Wróćmy do tej napadniętej kobiety. Z dużym prawdopodobieństwem przez resztę życia nie zdarzy się jej już być ponownie napadniętą (mieszka w dość cywilizowanym miejscu), a mimo to przez całe życie będzie żyć w lęku przed ponownym atakiem. Przez całe życie będzie cierpieć z powodu czegoś, czego nie ma.

Mało tego – samo wydarzenie trwało 2 minuty i kosztowało ją telefon i trochę silnych emocji. Strach przed napadem sprzed zdarzenia i jeszcze silniejszy strach po napadzie trwały kilkadziesiąt lat i przysporzyły jej ogrom cierpienia.

Największym absurdem strachu jest to, że strach to negatywne oczekiwanie na to, że spotka nas jakiegoś rodzaju cierpienie, a odczuwanie strachu samo w sobie jest przecież okropnym cierpieniem.

Skazujemy się więc na REALNE cierpienie z powodu POTENCJALNEGO cierpienia.

Absurd :) Życie w strachu to życie w absurdzie :)