Książka o fundamentach dobrej relacji ze sobą jest już prawie na ukończeniu – zostały jeszcze ostatnie szlify i niedługo będzie publikacja :) Z tego powodu nie mam głowy do pisania postów, więc pomyślałem, że podzielę się krótkim fragmentem gotowego tekstu, aby nieco rozbudzić apetyty :) Jest to część rozdziału zatytułowanego „Scalanie rozbitej osobowości”, w którym dowiecie się co nieco tym, jak nasze ja dzieli się na mniejsze subosobowości.

„Niektórzy ludzie powierzchownie dochodzą do wniosku, że są w nich dwie osoby – pozytywna i negatywna strona ich psychiki. Jest to jednak zbyt duże uproszczenie – w rzeczywistości mamy w sobie cały szereg większych i mniejszych subosobowości. Zazwyczaj jest tak, że kilka z nich dominuje, a reszta to pomniejsze twory, które odzywają się tylko w ściśle określonych okolicznościach. Przez większość czasu w twojej głowie siedzą więc nie dwie osoby, a trzy, cztery czy nawet pięć, które nieustannie walczą ze sobą. Skąd w ogóle to całe szaleństwo?

Zdrowa osobowość jest jednolitym, pozbawionym wewnętrznych sprzeczności tworem. Zdecydowana większość ludzi jednak nie doświadcza takiego stanu, ponieważ normalnym jest to, że nasza nieoświecona świadomość gubi się jeszcze w wielu kwestiach. A nieświadomość i pogubienie popychają do różnych doświadczeń, które skutkują rozbijaniem naszej osobowości, np. bardzo pragnąłeś miłości, ale jednocześnie przeżyłeś traumę związaną z jej utratą, więc twoja osobowość podzieliła się na dwie części. Jedna całym sercem pragnie miłości i zrobi dla niej wszystko, a druga przeraźliwie się jej boi i na każdym kroku sabotuje możliwości jej doświadczania. Oba dążenia są zbyt sprzeczne, aby żyć obok siebie, więc w psychice i emocjach nastąpiło pewne rozdzielenie, które ogranicza kontakt między nimi – w efekcie powstało pęknięcie na strukturze twojej osobowości. Im więcej takich sprzeczności, tym większa siatka pęknięć, która utrudnia komunikacje pomiędzy poszczególnymi fragmentami ciebie.

Żeby lepiej zrozumieć proces rozbijania osobowości na mniejsze części, musimy wziąć pod uwagę to, że nasza dusza ma na pewnym poziomie ograniczone zasoby energii i uwagi – nie może więc rozbudowywać ego w nieskończoność, doklejając tam kolejne i kolejne twory. Wyobraź sobie, że twoja dusza składa się z tysiąca świetlistych kuleczek, które reprezentują osobowość. Każda kuleczka jest zasobem, który zawsze jest przypisany do konkretnych ról, zadań i wyobrażeń o tobie. Z każdą powstającą sprzecznością, z każdym rozbiciem osobowości – część tych kuleczek zostaje przypisana do nowych wyobrażeń i zadań. Powstaje np. część ciebie, która bardzo dużo od siebie wymaga i zajeżdża się na każdym kroku, zabierając dwieście kuleczek z ogólnej puli. Dla zrównoważenia skrajności, naturalnie kształtuje się też wewnętrzny leń (który chce wreszcie odpocząć!) zabierając kolejne dwieście. Kolejne role i wyobrażenia będą miały do dyspozycji coraz mniej kuleczek, więc będzie coraz więcej wewnętrznej walki i wyrywania sobie zasobów. Jeśli jakaś część ciebie ma stać się silniejsza i bardziej dominująca, to kosztem osłabienia czegoś innego. Jest więc limit tego, jak bardzo możesz rozciągnąć i rozbić siebie. Na szczęście nie będziesz w stanie stworzyć np. 30 silnych, toksycznych subosobowości, ponieważ zwyczajnie nie starczyłoby ci zasobów uwagi i energii, aby je zasilać. A co ważne – bez twojej uwagi (energia podąża za uwagą) dana subosobowość traci zasilanie, więc naturalnie wygasa. Przeżyją tylko te fragmenty ego, które są regularnie „karmione”, czyli myślisz o nich, przejawiasz je, emocjonujesz się z ich powodu. Zrozumienie tego jest istotne, aby uświadomić sobie, że aby uwolnić się od niechcianej części osobowości – nie mamy z nią walczyć, ponieważ to daje jej mnóstwo uwagi, a więc mocno zasila i wzmacnia to, z czym walczysz. Zamiast tego, mamy po prostu wygaszać naszą aktywność w danym obszarze (wpierw uświadamiając sobie, co nas tam ciągnęło i odpuszczając to sobie) poprzez przekierowanie naszych zasobów tam, gdzie chcemy się rozwijać (czyli najlepiej w kierunku naszej Boskiej natury). Po prostu zabierasz kuleczki z miejsc, w których ich już nie chcesz, ale jako, że one zawsze muszą być do czegoś przypisane – nie zadziała to, jeśli nie dasz im nowych zadań.

Załóżmy, że masz w sobie subosobowość agresora, który denerwuje się z byle powodu. Emocje, jakie masz do niego (do tego, że on jest tobie i wpływa na twoje życie) – brak akceptacji, zmęczenie, frustracja, niechęć – to wszystko jest energią, która go zasila. Im więcej mu dajesz uwagi, tym więcej kuleczek może wydrzeć dla siebie, rosnąc w siłę i przejmując kontrolę nad kolejnym obszarami twojej jaźni. Twoim zadaniem będzie więc stopniowe wygaszanie wszelkich emocji wokół niego, aby stopniowo odbierać mu zasoby i osłabiać go. Właśnie dlatego tak ważne jest budowanie akceptacji, luzu, wyrozumiałości, zadowolenia z siebie i tych wszystkich wspierających uczuć, które zabierają zasoby obciążeniom, a dają je twojej Boskiej duszy. W pewnym momencie zauważysz, że twoja Boska dusza dostała na tyle dużo kuleczek, aby w pozytywny sposób zdominować obciążenie, rozpuszczając je w miłości. Ono, pozbawione już uwagi i nakręcenia, z czasem całkowicie zanika i nie zostaje po nim nawet ślad. Najcudowniejsze jest to, że w ten sposób możesz poradzić sobie z każdą częścią ego – nawet z tymi największymi, zabetonowanymi klocami, które wydają się być nie do ruszenia. Jeśli dana subosobowość mocno cię zdominowała i przywłaszczyła sobie ogromny pakiet kuleczek – to i tak osiągniesz sukces, jeśli będziesz jej zabierał jedną po drugiej. Może to wymagać nawet długich lat, ale cierpliwe i wytrwałe działanie zawsze przyniesie efekt. Dodatkowo wspiera cię fakt, że naturalnym stanem tych wszystkich kuleczek jest przebywanie w Boskich energiach, więc one tam ciągną samoistnie. Można więc powiedzieć, że one się wyrywają z powrotem do Boga, a utrzymanie ich w konkretnych fragmentach ego, wymaga nieustannego wysiłku (uwagi). Stąd też uzdrawianie toksycznych części siebie, wbrew pozorom nie jest aż tak trudne. To jest nie tyle wysiłek budowania Boskiej osobowości, co raczej odpuszczanie wysiłku budowania ego. Można więc powiedzieć, że w pewnym sensie twoim zadaniem jest robić mniej, niż do tej pory. Stąd też naturalnie rodzące się uczucia lekkości i luzu wraz z postępami w naszej pracy nad sobą.”

Komentarze są zamknięte.