Osoby o silnych wzorcach ofiary zazwyczaj postrzegają świat i innych ludzi w dość negatywnym świetle – w końcu, żeby być ofiarą, ktoś lub coś musi być katem. To zaś prowadzi najczęściej do przyjmowania postawy osoby wycofanej, a czasami wręcz niewidzialnej dla innych. Unikanie na każdym kroku angażowania się w dodatkowe działania czy relacje (ponad niezbędne minimum) ma ograniczyć ryzyko kolejnego dostania po tyłku w myśl zasady: „im mniej się rzucam w oczy, tym większa szansa, że ominie mnie wszystko co złe”.

Tymczasem jest dokładnie na odwrót i takim rozumowaniem człowiek czujący się ofiarą sam robi sobie krzywdę!

Kogo prędzej sobie upatrzy szkolny łobuz, który ma ochotę się na kimś wyżyć? Chłopca, który jest wiecznie otoczony wianuszkiem kolegów czy samotnika, który zawsze się trzyma na uboczu? Oczywiście, że łatwiejszą ofiarą jest ten, który się wycofał – jest znacznie mniejsza szansa, że ktoś z nim porozmawia, zainteresuje się tym, co się dzieje, zauważy coś niepokojącego. Taka osoba w swoim wycofaniu często już samą postawą ciała pokazuje swoją bezbronność, niemoc i bierność – dla kata jest to niczym szwedzki stół dla jego chorych potrzeb.

Niestety bycie ofiarą nakręca jeszcze bardziej pozostawanie w tej roli – każde kolejne złe doświadczenia budzi jeszcze więcej odrzucenia i zniechęcenia do świata i ludzi, więc wycofanie pogłębia się, a co za tym idzie – rośnie podatność na coraz gorsze doświadczenia.

Wzorce ofiary to bardzo szeroki i złożony temat, więc nie będę szczegółowo omawiał jak z tego wyjść. Jeden z aspektów na który chciałbym dziś zwrócić uwagę, a który jest ważny w procesie wychodzenia z tych wzorców, to zauważenie jak bardzo nasze własne wycofanie przyczynia się do kreowania tak negatywnych doświadczeń.

Ludziom jest daleko do ideału, ale świat ogólnie nie jest aż tak zły i popieprzony. W naszym społeczeństwie nie ma ogólnie przyzwolenia na przemoc i znęcanie się nad słabszymi. Jasne, są jednostki czy nawet całe grupy, które mają inne zdanie na ten temat, ale patrząc na większość ludzi, można śmiało powiedzieć, że jest to dość jednomyślnie uznawane za coś złego. Właśnie dlatego to, czego potrzebuje ofiara to pokazanie się światu i ludziom. Dopóki siedzimy w ukryciu, kat może nas bezkarnie okładać i nikt nic z tym nie zrobi, o ile się nam nie poszczęści. Dopiero wyjście na światło dzienne, w sam środek, między ludzi, sprawi, że jeśli kat będzie chciał nam coś zrobić, to będzie na widoku. I wtedy to przede wszystkim on jest narażony na ostracyzm, powstrzymanie go czy karę.

Największym błędem ofiary jest iluzja oddzielenia siebie od innych – przekonanie o swojej gorszości, winie i tego typu rzeczach. Stawianie barier emocjonalnych i psychicznych między sobą, a innymi tylko pogłębia tą iluzję. Tymczasem praktycznie wszyscy ludzie mają swoje problemy, słabości czy negatywne doświadczenia. Wcale nie różnimy się między sobą aż tak bardzo i otwierając się na innych, można się zdziwić jak dużo ludzi ma podobne problemy, ograniczenia czy historie, z którymi się nie dzielą od tak, więc po prostu o nich nie wiedzieliśmy. Ofierze może się wydawać, że jest nieważna i bezwartościowa dla innych, ale to przede wszystkim ona buduje taki klimat, a ludzie jak to ludzie -nie będą przecież na siłę się wpieprzać i przebijać przez grube warstwy ochronne. Szczególnie, gdy sami mają swoje wzorce odrzucenia i mogą poczuć się odrzuceni przez odrzuconego! To wbrew pozorom dość częsty schemat, gdzie obie strony się wycofują, ponieważ mylą cudze zamknięcie z celowym odrzuceniem. Warto też zauważyć, że to, że ktoś wycofuje się po jednym czy kilku sygnałach naszego zamknięcia jest okazaniem szacunku dla nas. Ofiara często marzy o tym, że ktoś sforsuje wbrew jej woli jej mechanizmy obronne, kochając ją i interesując się nią, ale w praktyce oznaczałoby, że miałaby do czynienia z toksycznym człowiekiem-czołgiem i bardzo szybko źle by się to skończyło. Ludzie nie robią nic złego, jeśli ignorują cię, gdy całym sobą pokazujesz, że chcesz być ignorowany.

Najlepsze więc co można zrobić, to otwieranie się małymi kroczkami na świat i ludzi. Stając się częścią czegoś większego możemy przyjąć całe bogactwo jakie inni mają dla nas – opiekę, wsparcie, rozmowę, ochronę, nowe możliwości, przyjaźń i wiele, wiele innych. Do tego będzie jednak potrzebna wola, aby wejść w niekoniecznie łatwy, ale niezwykle opłacalny proces godzenia się ze sobą i resztą świata. Zauważyć przede wszystkim trzeba to, że jest w tym świecie również dużo dobra i można z niego śmiało korzystać. Trzeba tylko sobie na to pozwolić, ponieważ nikt nie zrobi tego za nas. A czasami nie trzeba dużo – bywa i tak, że wystarczy przełamać się, odezwać się do kogoś, zacząć traktować siebie jak równowartościowego członka grupy – a reszta już leci sama :)

Komentarze są zamknięte.