Często się mówi „daj z siebie wszystko, daj z siebie 100% !” i może czasami warto, ale tak na co dzień bym powiedział raczej „daj z siebie 80% !” :D

Czemu tak?

Działanie na pełnych obrotach nie jest zdrowe. Wykorzystywanie maksimum swoich możliwości i balansowanie na granicy wytrzymałości nie służy dobrze, nawet jeśli idą za tym jakieś dobre osiągnięcia.

W niektórych środowiskach np. korporacyjnych czy coachingowych bywa, że dawanie z siebie wszystkiego jest sprzedawane nam jako jakaś nadrzędna wartość, do której powinien dążyć każdy człowiek.

Ja osobiście tego nie kupuje. Już od czasów szkolnych byłem popychany przez ojca do tego, aby robić więcej niż to, co robiłem. Miałem dobre oceny, ale skoro stać było mnie na bardzo dobre, to nie były one dość dobre. Na studiach za bardzo się nie wyrywałem do dodatkowej pracy i robienia kariery, co też było wielkim nieszczęściem w domu. Nie widziałem po prostu sensu w pracowaniu dla samego pracowania, staraniu się o wysokie oceny z przedmiotów, które mnie w ogóle nie interesowały.

Ten brak rozbuchanych ambicji był postrzegany jako coś złego. Jakby co najmniej w życiu nie chodziło o to, żeby być szczęśliwym, ale o to żeby jak najwięcej osiągnąć.

Buntowałem się mocno przeciwko takiemu systemowi wartości. Robiłem tylko tyle, ile musiałem i jakoś to działało, prześlizgnąłem się przez studia, pracę znalazłem praktycznie od ręki, z domu wyprowadziłem się jeszcze nim obroniłem pracę magisterską. Dopiero trafienie na rozwój duchowy dało mi poczucie, że „tu jest coś w co warto się bardziej zaangażować”. I tu z kolei przez jakiś czas nawet przesadzałem w drugą stronę – biorąc na siebie zbyt dużo i spiesząc się z przerabianiem różnych rzeczy. Dopiero po jakimś czasie nauczyłem się luzu i tego, że większe efekty przynosi praca zrównoważona niż pod presją i na granicy wytrzymałości.

W tym roku stuknie mi trzydziestka i wiecie co? Jak tak spojrzę wstecz to Wam powiem, że ja się nigdy w życiu specjalnie nie przepracowywałem. Były okresy jakiejś wzmożonej nauki na studiach czy inne tego typu historie, ale to nigdy nie było nawet zbliżone do tego, jak ludzie potrafią się przemęczać. Ja po prostu miałem w sobie zawsze poczucie, że nie chce i nie zamierzam zapieprzać w życiu. I nawet jak pracowałem na etacie to nie licząc pierwszej pracy przez jakiś czas, nigdy nie brałem nadgodzin. I w tych pracach też jakoś specjalnie nie musiałem się przemęczać, chociaż strasznie się nudziłem momentami.

Teraz mam pracę, którą uwielbiam, cudowny związek i bardzo przyjemne życie, gdzie pracuje tak mało jak jeszcze nigdy, zarabiając tak dużo jak jeszcze nigdy :) Od 10 lat pracuje nad sobą, więc ogólnie włożyłem w to sporo pracy, ale nigdy nie zapieprzałem na to. Nie mam poczucia, że się narobiłem. To wszystko wymagało po prostu czasu, cierpliwości i konsekwencji.

Teraz otwieram się na swoje własne mieszkanie, ale tutaj też mam zasadę – nie zamierzam się przepracowywać, aby do tego dojść.

Dla mnie postępowanie w zgodzie ze sobą jest najważniejsze, więc robię tyle ile chce i na ile mam ochotę. I czasami pracuje pewnie nawet sporo, ale ja tego tak nie odczuwam, działając w taki, a nie inny sposób. Jeśli wszystko co robię staje się moim naturalnym przejawem i szczerą chęcią, to zaciera się granica między pracą, a resztą życia. Ja po prostu sobie cały czas robię różne rzeczy i ciężko mi nawet określić co tu jest pracą, a co przyjemnością.

Jeśli chodzi o te wspomniane wcześniej 80% to tu też tak działam, że ja mam świadomość tego, że stać mnie na więcej, niż to co robię. Dla mnie jednak świadomość, że mogę więcej, nie jest zobowiązująca. „Mogę” nie znaczy „muszę”.

Pozwalam sobie więc trochę na przejawy leniuszkowania czy odpuszczania sobie pewnych rzeczy. 80% wydaje mi się takie zrównoważone – więcej jest w tym jakieś wewnętrznej dyscypliny niż uciekania, ale jest też wystarczająco dużo luzu i przestrzeni, żeby się nie zajechać.

Wychodzę z założenia, że życie jest dla mnie, jest dla mojej przyjemności i radości. A ja nie widzę radości w ciśnięciu siebie, aby osiągać coraz więcej, więcej i więcej. Zamiast tego wolę pójść na spacer do lasu i cieszyć się pierwszymi dniami wiosny :)

Komentarze są zamknięte.