Gdy w związku partnerskim dojdzie do konfliktu, to już tylko od nas samych zależy w jaki sposób poradzimy sobie z daną sytuacją.

Musimy sobie przede wszystkim szczerze odpowiedzieć na pytanie – co chcę osiągnąć w danej sytuacji? Czy zależy mi na uczciwym rozwiązaniu problemu? A może na tym, żeby udowodnić partnerowi, jakim jest skurczybykiem? I przy okazji jeszcze dać mu nauczkę, żeby sobie zapamiętał na przyszłość? :)

Warto mieć zaufanie do partnera, że on świadomie stara się postępować dobrze (tak jak potrafi) i że jego życiowym celem nie jest dosranie nam. Związek z osobą, której główną motywacją jest dokopywanie nam nie ma najmniejszego sensu, więc zakładam że jest przestrzeń na jakiś tam stopień zaufania :)

I teraz jeżeli partner robi coś co nas rani, co jest dla nas jakkolwiek nieprzyjemne czy niefajne to wpierw warto wykazać się dobrą wolą i empatią, aby UPEWNIĆ SIĘ, (a nie sobie ubzdurać w głowie, zakładając że z pewnością doskonale znamy motywy i uczucia partnera), co partner chciał osiągnąć swoim zachowaniem i jakie były jego motywacje. Dlaczego coś zrobił w taki, a nie inny sposób. Jednocześnie pokazać mu w jaki sposób wpłynęło to na ciebie, jak ty się z tym czujesz i co według ciebie było w tym nie tak jak powinno być.

To wszystko żeby działało musi odbyć się w atmosferze akceptacji i chęci wzajemnej współpracy, nadrzędnym celem obojga partnerów musi być to, żeby zrobić cokolwiek co jest konieczne, aby po prostu było dobrze i wszystko wróciło do zdrowej normy. Takie podejście bardzo się opłaca obojgu partnerów, ponieważ prowadzi do tego, że:

  • każde z nich ma szansę być wysłuchane do końca
  • znacznie zwiększa się szansę na bycie zrozumianym
  • jest znacznie więcej przestrzeni na akceptację, przebaczenie i odpuszczenie, a także korektę niezdrowych zachowań
  • obojgu żyje się na większym luzie, bez oczekiwania na bezsensowne awantury, które prowadzą donikąd
  • zwiększa się wzajemna bliskość i zaufanie do siebie, coraz łatwiej się otwierać przed partnerem

Tych korzyści jest znacznie więcej, ale oczywiście ze wszystkich można zrezygnować jeśli ważniejsze dla was będzie:

  • ukarać partnera
  • puścić focha, żeby pokazać jak bardzo jest się skrzywdzonym
  • udowodnić za wszelką cenę, że miało się rację (a „racja jest jak dupa, każdy ma swoją”)
  • testowanie partnera i udowadnianie jemu i sobie, jakim jest złym i porąbanym człowiekiem
  • zamykanie się na konfrontacje z trudnymi emocjami i sytuacjami, na szczerość ze sobą

Pamiętajcie też, że to nie partner jest problemem, ale co najwyżej jego zachowanie czy jego emocje. Rozmawiamy i krytykujemy zachowania, emocje czy sposób się przejawiania się, a nie osobę samą w sobie!

Jest ogromna różnica między powiedzeniem, że „denerwuje mnie to, że rozrzucasz wszędzie ubrania, ja potrzebuje i lubię mieć porządek w domu” a powiedzeniem „jesteś strasznym syfiarzem, strasznie mnie wkurzasz tym rzucaniem ciuchów gdzie popadnie, mam ciebie dość”

W pierwszym przypadku skrytykowaliśmy (grzecznie i bez przekraczania granic szacunku do drugiej osoby) konkretne zachowanie, jednocześnie wyjaśniając powód dlaczego jest to dla nas ważne. Można z partnerem na spokojnie i bez wyzywania porozmawiać o tym, poszukać rozwiązań, dowiedzieć się dlaczego tak się dzieje (lenistwo? zmęczenie po pracy? brak szafek na skarpetki? :D).

W drugim przypadku niby chodzi o to samo, ale zauważmy jak bardzo inny jest przekaz. Najpierw szufladkujemy partnera dając mu miana syfiarza (przy okazji wzmacniamy w nim takie wyobrażenie że jest syfiarzem), później informujemy o swoim wkurzeniu w sposób prowokacyjny do konfliktu(a niech tylko spróbuje się zdenerwować, przecież to ty jesteś ofiarą tutaj), a na koniec jeszcze niezwiązana z tematem szpileczka „mam ciebie dość”, która ma zadać emocjonalny ból partnerowi za karę.

Niby tylko jedno zdanie, a idzie za tym tak nieprzyjemny ładunek emocjonalny że to się aż prosi o walkę i nakręcanie się w emocjach.

Będąc w związku, pamiętajcie że założenie jest przecież takie, że gracie w jednym zespole! Jesteście drużyną, a nie śmiertelnymi wrogami. Macie wspólne i indywidualne cele, razem kroczycie przez życie, po to aby było wam lepiej, milej, łatwiej i miłośniej.

Konflikty nie muszą być niczym strasznym. Dopóki nam wywala, dopóki mamy w sobie negatywne emocje i obciążaną podświadomość – mogą się zdarzać. Tu nie chodzi o to, aby całkowicie unikać konfliktów, ale o to aby one nie zamieniały się w strefę wojny. Niech będą grą w której oboje stoicie po tej samej stronie, a wrogiem nie jest partner, ale negatywna emocja czy konkretny problem. Razem, jako wspaniały zespół kochających się i wspierających się ludzi pokonajcie tego złego wroga, jakim jest pojawiający się problem, a potem uczcijcie wygraną pełnym miłości pocałunkiem i przytuleniem :)