Początek nowego roku to czas sprzyjający wszelkiego rodzaju postanowieniom i wdrażaniu pozytywnych zmian w naszym życiu. Podświadomości po prostu łatwiej przyjąć, że skoro zaczął się nowy rok, to za tym idzie nowy początek, nowy rozdział życia, nowy ja. Łatwo więc o pewien entuzjazm, ale niestety równie łatwo przychodzi nam wytracenie go na przestrzeni czasu (mija kilka tygodni i nikt już nie pamięta, że coś miało się zmieniać).
Jeśli chcemy zwiększyć szansę na wytrwanie w naszych postanowieniach, warto przede wszystkim zwrócić uwagę na to, na jakich fundamentach je opieramy.
Klasycznym i bardzo popularnym błędem jest tworzenie motywacji zbudowanej na niezadowoleniu z siebie i swojego życia. Chcesz schudnąć, bo uważasz, że wyglądasz obrzydliwie. Chcesz zarabiać więcej, bo uważasz się za łachudrę i biedaka, którym nie zainteresuje się płeć przeciwna. Chcesz stać się lepszy, bo postrzegasz siebie jako śmiecia.
Głównym trzonem tych motywacji jest tak naprawdę odrzucenie samego siebie, niechęć, pogarda, nieakceptacja i tego typu nieprzyjemne emocje. Jest to psychicznie bardzo nieprzyjemna i męcząca motywacja. Jeśli ktoś raz cię kopnie w tyłek i powie: „ogarnij się śmierdzący leniu i weź się za siebie, idź zrób coś ze sobą” to może nawet przez chwilę poczujesz ten zryw, że rzeczywiście trzeba coś ze sobą zrobić. Jeśli jednak ta motywacja każdego dnia, przez kolejne tygodnie, miesiąca i lata ma wyglądać tak samo, to bardzo szybko podetnie ci to skrzydła i odechce ci się czegokolwiek. Człowiek, który jest tak traktowany przez długi czas, zamyka się w sobie, usycha, podłamuje się, gaśnie.
To samo dzieje się z jego motywacją.
Trzeba zrozumieć, że negatywny impuls, który może mieć moc wyrwania nas z letargu, działa w najlepszym razie jako chwilowe przebudzenie, ale nigdy nie będzie działać jako regularna, codzienna motywacja. Sam fakt, że ten impuls mógł nas na chwilę otrzeźwić i skłonić do przemyśleń bądź działań, nie jest powodem, aby się go kurczowo trzymać, ponieważ w dłuższej perspektywie on nie da ci tego, co dał ci w tej krótkiej.
W dłuższej perspektywie działają tylko i wyłącznie pozytywne motywacje (da się oczywiście latami funkcjonować przy negatywnych, gdy ma się odpowiednie wzorce, ale kosztem tego, że w pewnym momencie następuje bolesne pęknięcie z wszelkimi tego konsekwencjami).
Jeśli więc chcesz schudnąć, to może lepiej motywować się chęcią zadbania o siebie, swoje ciało i dobre samopoczucie. Jeśli chcesz więcej zarabiać, to lepiej robić to w kontekście podnoszenia jakości swojego życia. Jeśli chcesz być lepszym człowiekiem, to zacznij od zauważenia, że już jesteś wystarczająco dobry i wartościowy, ale warto dla licznych korzyści rozwijać swój potencjał i przekraczać ograniczenia.
Wszystko sprowadza się do miłości do samego siebie. Kierując się miłością, patrzymy na wszystko z perspektywy dbania o swoje dobro, życzliwości, ciepła, akceptacji, wyrozumiałości, wsparcia i wielu, wielu innych pozytywnych uczuć. To całkowicie zmienia klimat w jakim realizujemy nasze postanowienia, ponieważ zamiast katować się nimi i zmuszać do nich z ogromnym bólem, robimy to w bardzo przyjemnej i kochanej atmosferze, która wręcz zachęca do wytrwania mimo nawet trudności.
Jeśli jest to dla ciebie abstrakcyjne czy trudne, to szczerze polecam ci jako postanowienie noworoczne założyć sobie, że będziesz się uczył tego, jak traktować siebie z miłością. I dopiero jak zbudujesz pewne podstawy miłości do siebie, będziesz miał właściwy fundament do wdrażania kolejnych postanowień, które dla odmiany będą mogły się skończyć czymś więcej niż słomianym zapałem albo katowaniem siebie. :)
Mam nadzieje, że odpoczęliście w okresie świątecznym i życzę Wam wszystkim dużo dobrego w Nowym Roku! :)
Komentarze są zamknięte.