Stosunkowo łatwo jest czuć wdzięczność z powodu dużych zmian na lepsze czy miłych niespodzianek – z powodu rzeczy bardzo ważnych i niecodziennych. Dużo trudnej jednak przychodzi nam czucie wdzięczności z powodu tych bardziej zwyczajnych rzeczy, które niekoniecznie są idealne i takie jakie byśmy chcieli.

Myślę, że dobrym przykładem dla wielu będzie praca jaką wykonujemy. Powiedzmy sobie szczerze – praca jest prawdziwą pasją i przyjemnością dla niewielkiej grupy społeczeństwa. Cała reszta jest zmuszona znosić większe bądź mniejsze nieprzyjemności i ograniczenia.

Potencjalnie każdy jest w stanie dojść do realizacji swojej pracy życia, ale w wielu przypadkach ta droga będzie trwać całymi latami, szczególnie jeśli mamy jeszcze prócz tego wiele innych spraw do ogarnięcia.

Czy w międzyczasie jesteśmy więc skazani na męczenie się?

Niekoniecznie będzie idealnie, ale okazuje się że te nieprzyjemne skutki naszych ograniczeń można w wielu przypadkach zauważalnie zminimalizować.

Pierwszym i najważniejszym krokiem jest akceptacja – tego jak się obecnie przejawiamy, jakie możliwości mamy (i jakich nie mamy), w jakim miejscu i warunkach się znajdujemy. Przy okazji przypominam jak zawsze że akceptacja nie jest równoznaczna z biernością i rezygnacją ze zmian.

W stanie akceptacji odpada wewnętrzna walka, przestajemy się szarpać i robi się dużo więcej luzu, spokoju i przestrzeni. W tym stanie robi się miejsce na kolejne kroki czyli wdzięczność, a później zadowolenie i nawet radość.

O ile akceptacja może przyjść jeszcze stosunkowo łatwo, ponieważ mamy dużo logicznych argumentów że warto ją pielęgnować, to z wdzięcznością jest już nieco gorzej.

Bo jak tu być wdzięcznym za nudną i kiepsko płatną pracę?

Sprawę dodatkowo może komplikować sztucznie narzucana wdzięczność, która mogła być nam wpajana np. „jedz to i bądź wdzięczny że masz w ogóle co jeść, bo dzieci w Afryce głodują” albo „bądź wdzięczny mamie, że cię urodziła i wychowała bo mogła cię wyskrobać” (tak, nawet takie przypadki się zdarzają)

Tego typu sytuacje polegały na tym, że w momencie gdy wyrażaliście swoje zdanie czy potrzeby (nie chce tego jeść, jestem niezadowolony z matki alkoholiczki), to one były nie tylko negowane, ale wręcz otrzymywaliście informacje że tak właściwie to powinniście doceniać i być wdzięcznym za to co macie. Było to wam wciskane na siłę, wbrew waszym uczuciom.

Takie doświadczenia sprawiają, że buntowniczo nie chcemy czuć wdzięczności tam, gdzie nam coś nie pasuje. Chcemy pokazać nasze niezadowolenie, chcemy aby ono zostało wysłuchane, zrozumiane i zaakceptowane. A do tego nie możemy czuć wdzięczności czy docenienia, bo to by znaczyło że widocznie nasze powody do niezadowolenia nie są takie ważne i duże.

To są mechanizmy tak powszechne i „naturalne” w naszym społeczeństwie, że większość ludzi nawet nie zauważa co tu się dzieje. To jest takie normalne żeby nie czuć wdzięczności za coś, co jest w jakimś stopniu nieprzyjemne czy ograniczające.

Życie jednak nie jest czarno białe. Nie ma po prostu dobrych albo złych prac.

Chciałbym zwrócić uwagę na jedną istotną kwestię. W naszym kraju nie ma obowiązuje niewolnictwo, nie ma żadnego przymusu pracy.

Skoro więc macie jakąś pracę, to znaczy że macie jakieś z niej korzyści! Gdybyście nie mieli żadnych to byście przecież tego nie robili, prawda?

Doceńcie te korzyści i bądźcie za nie wdzięczni. Ja wiem, że pensja za niska, pracy za dużo, szef nie taki, itp. Dajcie na chwilę temu spokój.

Nie narzekajcie na tą pracę że jest jaka jest. Jak się nie podoba to po prostu zmieńcie na inną. Nie jesteście w stanie? A to już nie wina szefa czy samej pracy, tylko wasza. Weźcie odpowiedzialność za siebie i przestańcie zrzucać winę na czynniki zewnętrzne. Nie narzekajcie na pracę, bo ona sama w sobie nie jest niczemu winna. Każda firma ma prawo realizować się po swojemu i jeśli wam to nie odpowiada – nikt nikogo nie trzyma na siłę. A nawet jeśli, to tylko dlatego że sami się zobowiązaliście np. umowami.

A że siebie też nie ma co torturować poczuciem winy, żalem i wkurzeniem to chyba nie muszę pisać.

Nie pozostaje nic innego jak po prostu zaakceptować, a potem skupić się na powodach do wdzięczności, które jak już ustaliliśmy – jakieś muszą być, skoro pracujecie.

Przebicie się przez bunt w tym temacie może być trudne, z pewnością niektórym z was mogło się nieco ciśnienie podnieść podczas niektórych fragmentów tekstu. Z tymi emocjami trzeba wpierw popracować, dojść do nich i uwolnić się od nich w taki czy inny sposób.

Wpierw jednak trzeba zacząć od zmiany nastawienia, a tutaj najlepsza będzie po prostu codzienna koncentracja na powodach do wdzięczności i zadowolenia.